niedziela, 3 listopada 2013

Część XI - Tailer

So cold baby, now I'm going crazy
I don't know why you need me alone
If it was true, if it was you
Don't you think, don't you think I would know ?
          Justin Timberlake - Amnesia

- Cześć - Łukasz przywitał Olę promiennym uśmiechem. - Dzięki, że zgodziłaś się na spotkanie.
- Bez takich mi tu - wesoło przekręciła oczami, na co Piszczek zareagował donośnym śmiechem.
- Rozumiem, już nie będę - roześmiany zdjął buty i umieścił swoją kurtkę na wieszaku.
Zajęli miejsca na fotelach w salonie.
- Więc, chciałem się spotkać, żeby pogadać z tobą o tym, co dzieje się z Ewą - spojrzał na Chmielewską wymownie, a ona tylko skinęła głową. 
- Mów, śmiało.
- Więc... - westchnął. - Przy mnie Ewa je, dlatego trudniej mi cokolwiek zrobić... Ale to i tak śladowe ilości. Poza tym, to... - zawiesił się na chwilę i zbliżył dłoń do oka, jakby chciał otrzeć niewidzialną łzę. - Kurdę.
- Wiem, nie jest łatwo mówić o swoich problemach - Ola nie używała tonu psychologicznego. Mówiła zwyczajnie i naturalnie. - Nie śpiesz się.
- Kfardy bądź, nie mientki - zaśmiał się Łukasz.
- No kfardzielu ? - Zajaśniała blondynka.
- No to wygląda to tak - zaczął od nowa, jednak tym razem pewniej. - Myślę, że Ewa ma bulimię. I nie wiem co jeszcze. Jakieś cholerstwo. Chodzi przygnębiona i wiecznie coś udaje, żebym tylko nie wiedział. Już prosiłem, rozmawiałem... - zastanowił się. - Ona mówi, że wszystko w porządku. Niby wszystko, ale widzę, że nie. U lekarza byliśmy i niczym się nie przejął.
- Może ma depresję poporodową ? - Oczy dziewczyny zabłyszczały. Przygryzła swój długi paznokieć kciuka. Piszczek opuścił głowę i nastała chwila ciszy.
- Cholera - syknął w końcu. - Jeszcze jakiś czas temu bym nie pomyślał...
- Jeszcze się nie załamuj, z tym się walczy - Ola uśmiechnęła się krzywo. -  Moja mama miała problemy z sercem. Było do luftu, ale z tego wyszła. Ewa tym bardziej da radę.
- No raczej - zaśmiał się Piszczu. - Faktycznie, trzeba pokombinować, ale damy radę.
- Dobra postawa żołnieżu - Ola puściła mu oko.
- To mam propozycję - poruszył brwiami. - Zapraszam cię do siebie na sobotę. Poznasz Sarę - rozpromienił się.
- Że co ?! - Chmielewska udała wkurzoną. - Zawsze chciałam tak nazwać swoją córkę - wygięła usta w podkówkę.
- Serio ? - uśmiechnął się.
- Nie, żartuję żeby się podlizać - pokazała mu język. - Serio.
- Nic straconego, co dwie Sary to nie jedna - oboje zaczęli się głośno śmiać. - Pasowałoby ci około 17 ?
- Jasne. Ale... - urwała i znów wygięła usta. - Posiedzę tylko do 21, bo później mam samolot do Polski.
- Wracasz ? - Spytał.
- Taak - uśmiechnęła się, widząc jego pytającą minę. - To znaczy na chwilę. Różne sprawy.
- Rozumiem - zaśmiał się. - Podrzucę cię potem na lotnisko, jeśli byś chciała.
- Zobaczymy, może Lewcio się na to weźmie - zastanowiła się. - O ile będzie...
- Nic mi nie mów, od tygodnia panna Lewandowska i panna Błaszczykowska stroją fochy.
- Ta - rzuciła sucho Olka. - Rozmawiałam z Agatą. Podobno zastanawia się, kto pełni kobiecą rolę w tym związku.
Oboje wybuchnęli śmiechem.
 ```````````````````````````````````````
- Czyli możemy podważyć testament ? - Spytała Kinga.
- Możemy - odpowiedział Konrad. - Tylko musimy wziąć pod uwagę, że potem czeka nas teatr. Twojego tatę we wszystkich sprawach z firmy reprezentował Markowiak, więc Adam pewnie też go użyje - Konrad położył teczkę na stole i oparł się o sofę. - Menda, nie prokurator.
Anka niezbyt to rozumiała.
- Ale skoro my wytoczymy sprawę, to... 
- Nie wytoczymy - przerwał czarnowłosej Konrad. - Oni wytoczą. Widziałem testament i mamie Viru zapisał połowę domu.
- Szag-mnie-trafi - wydukała Kinga. - Mój ojciec chyba nie wszystko przemyślał. 
- To znaczy, na pewno się nie spodziewał, że teraz zginie... - zaprotestował blondyn.
- I jesteśmy w dupie - powiedziała głośno Laskowska, zwracając na siebie uwagę kilku osób ze stolików obok.
- Bynajmniej w końcowym odcinku jelita grubego - Anka schowała twarz w dłoniach.
- Coś jeszcze podać ? - podeszła do nich kelnerka.
- Dziękujemy - odpowiedzieli chórem, a dziewczyna uśmiechnęła się i odeszła.
Jeszcze chwilę posiedzieli w ciszy.
- Czekaj, ten Marckowiak... - zaczęła Kinga.
- Markowiak - poprawił Konrad.
- Wszystko jedno, diabli nadali. Firma ojca wytaczała jakieś procesy ?
- Więcej dostawała, niż wytaczała. Jakieś niezgodności z handlem. Znajomy reprezentował jednego oskarżyciela, wychodził z siebie - mruknął prawnik.
- Syfy ? - Viru uniosła brwi ?
- Gęste syfy, ale lepiej dać temu spokój, a skupić się na konkretach - skulił się i spojrzał Kindze w oczy. - Wytoczą nam proces, nie mam wątpliwości, tylko czekać. Wtedy podważymy testament - westchnął. - Ale musisz się przygotować na trudny spektakl. Nie będzie łatwo.
- Nie wiem... - sarknęła Kinga. - Adam w ogóle nie chce rozmawiać. Mamie powiedział tylko, że nie obchodzi go co się z nami stanie...
Konrad znów westchnął.
- Właśnie dlatego nie warto odpuszczać - powiedział zdecydowanie. - Wygramy tą sprawę.
Viru skinęła głową.
- Damy radę - powiedziała.
Konrad się uśmiechnął.
- Przepraszam was dziewczyny - spojrzał na zegarek. Jak bardzo tego nie lubił. W liceum marzył o zalatanym życiu, a teraz miał go dość. - Muszę lecieć.
- W porządku - zajaśniała Kinga. - Dzięki za wszystko Kondi. 
Dziewczyny patrzyły jeszcze chwilę, jak Konrad znika za drzwiami kafejki.
Laskowska wyjęła swój telefon. Po chwili, wściekła, odłożyła go do torebki.
- Co jest ? - Spytała Anka.
- Ten palant dzwonił.
- Darek ?
- Tak, przecież może jeszcze będę bogata - ton Kingi był pełen jadu. Oj, źle. - Faceci to idioci. No, poza twoim - uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Chciałabym - westchnęła Anka. 
 ```````````````````````````````````````

Marco ósmy raz wybrał jej numer. Zrelaksowany Gotze siedział obok niego na kanapie i wcinał kolejną porcję popcornu. Pozornie niezainteresowany tym co robi jego przyjaciel, beztrosko wpatrywał się w ekran migoczącego telewizora.
- Nie odbiera - wydukał jak robot Reus.
Odpowiedziało mu wyłącznie chrupanie. 
- Do dziesięciu razy sztuka - stwierdził Reus i po raz kolejny wybrał numer Chmielewskiej.
Mario chyba nie wytrzymał napięcia, bo zaczął się głośno śmiać.
- Tak cię to bawi ? - Sarknął blondyn.
- Co ? Nie, gościu się zabił podczas włamania, gdy zeskakiwał z balkonu - Gotze sprytnie umknął zarzutom przyjaciela. Miał dość płaczliwych telefonów, które wykonywał Marco. Jednym, prężnym ruchem, wyrwał piłkarzowi telefon.
- Dawaj to! - Reus rzucił się na niego, ale Gotze w porę zeskoczył z kanapy. Twarz Marco wylądowała w poduszkach. - Dawaj...
- Wypchaj się - warknął Mario. - To jest dzielny Reus ?
- Nie kurwa, to jest dobity Reus.
- Chyba zakochany - Mario wycelował w jego stronę wskazujący palec. - Nie ma ale, ogarnij się. Może nie ma dziewczyna czasu, a ty wydzwaniasz jak jakaś zapyziała kura domowa do męża w delegacji.
- Wcale nie - sprzeciwił się. - Po prostu się martwię.
- Idź ty - brunet znów opadł na kanapę i chwycił za miskę z popcornem. Niezbyt długo oglądali 1000 sposobów na śmierć, gdy otworzyły się drzwi wyjściowe. Do kawalerki Mario w jednej chwili wparował Bender, Kehl i Gundogan. 
- Niech zgadnę - chrypnął Mario i spojrzał na chłopaków. Jego wzrok powędrował na reklamówki, które trzymali w dłoniach. - Zgadłem. Znów robimy meksyk ?
- Dziś mieszanka - zatarł ręce Sven. - Drinki w nieoficjalnych formach.
- Cokolwiek to znaczy Bendziu, boję się - zarechotał się Marco. 
..........................................
Żałuję dnia, w którym zdecydowałam się wprowadzić do tego opowiadania narrację trzecioosobową. Żałuję.
Ej kotenieńki, mam już plan na nowe opowiadanie, tym razem o Kubusiu. Ale ono akurat będzie ciężkie. Wystartuję z nim jak już będę kończyć to. Mam nadzieję, że zmieszczę się w 30-40 rozdziałach ;) A póki co muszę się wziąć za naukę, o dżizys :c


5 komentarzy:

  1. Nic straconego z tą narracją, opowiadanie i tak jest świetne ;)
    Taa, ta nauka, znam ten ból ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam ... narracja. Ja non stop zmieniam narracje =) A rozdzialik wyczekiwany ! Jest świetnie ! O Kubusiu hmm no może może ... znaczy napewno bym czytała :)) Kiedy kolejny rozdział ! I miłej nauki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, kocham Mario :D Jest taki zajebisty... zaraża optymizmem :D
    Przepraszam że nawalam, nie komentuję, nic nie dodaje... Ale cóż ze mną począć.
    Rozdział jest mega, nadrobiłam sobie co nie czytała, wiem o co chodzi więc jest dobrze.
    btw, zapraszam do siebie: http://prawdziwe-przeznaczenie.blog.pl/2013/11/10/rozdzial-xvii/, http://majeks.blog.pl/2013/10/14/46-moj-pierscionek-zareczynowy-teskni-za-obraczka/ i Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie w wolnej chwili :)
      http://majeks.blog.pl/2013/11/16/47-podnieca-was-nekrofilia/

      Usuń
  4. Świetny blog! Uwielbiam Łukasza i z przyjemnością będę go czytać.
    Zapraszam do siebie. Mile widziane komentarze.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń