sobota, 21 września 2013

Część IX - Zamieszanie

You can go the distance
You can run the mile
You can walk straight throught hell with a smile
          The Script - "Hall of fame"

Olka siedziała na fotelu w hotelowym pokoju, który dzieliła z Reusem. Spali w osobnych sypialniach, co było oczywiste. Przed wejściem i tak nie uniknęli rozbłysku fleszy.
Blondynka zupełnie bezradnym wzrokiem wpatrywała się w rozciągnięte na całą ścianę okno. Od dwóch godzin siedziała zmulona i nie była wstanie się ruszyć. To było dla niej nienormalne.
Słońce było już ledwie widoczne na tle horyzontu, a Berlin powoli się rozświecał. Gdy Reus zajął miejsce na pufie obok Chmielewskiej, ta nawet nie odwróciła w jego stronę wzroku.
- Alex... - zaczął. - Nie musisz tu czekać do jutra. Jeśli chcesz, to jedź.
- Przepraszam cię Marco - powiedziała rozżalona. - Nie powinnam...
- Nie denerwuj mnie - przerwał jej. - Ja też chciałbym wrócić, gdyby moi bliscy mieli problem.
Dopiero teraz Ola na niego spojrzała. 
- Dziękuję.
Kiwnął głową.
- Samolot, czy pociąg ?
- Najchętniej teleporter - zaśmiała się. - Nie wiem czy wystarczy mi na samolot na dziś, a nie mam zamiaru wyciągać od Ani, czyli w zasadzie od Roberta.
- Przecież zapłacę za ciebie.
- Nie - odparła kategorycznie.
- Zrozum - przyklęknął obok niej. - Wiem, że niczego ode mnie nie chcesz. Niech ktoś traktuje to jak mu się podoba. Poza tym, nikt nie musi wiedzieć - uśmiechnął się. - Chcę ci tylko pomóc.
- Zrozum - wzdychając, powtórzyła po nim. - Ja się będę z tym źle czuła.
- Nie masz powodu - instynktownie pogłaskał ją po policzku. - Zrobiłabyś to samo.
Znów odwróciła wzrok i zamilkła na dłuższą chwilę.
- Ola... - przerwał ciszę Reus. - Nie masz pieniędzy. Ja je mam i chcę ci pomóc. Zrozum mnie dobrze - przygryzł wargę. - Naprawdę, cokolwiek się stanie, nie chcę żebyś to traktowała jako dług.
- Jesteś kochany - spojrzała na niego. - Wiesz co ? 
Marco z niepokojem pokiwał głową.
- Zostanę tu - położyła palec na otwierających się ustach piłkarza. - Nie ma ale. To tylko dwa dni, wrócimy razem do Dortmundu i stamtąd polecę.
- Jesteś pewna ? - Zdziwił się.
- Sto dwadzieścia procent - uśmiechnęła się. - Zadzwonię do mojego brata, a problemy nie zając - rozpromieniła się. - Zabukuję samolot wcześniej, to pieniędzy wystarczy bez problemu.
- Ale mówię ci przecież, mogę... - zdenerwował się.
- Ale nie - przerwała. - Dobrze mi zrobią dwa dni ulgi.
- Uparciuch - Reus pokazał jej język. - Dobrze, jak chcesz. Ale jakbyś tylko...
- Dobra, dobra - przekręciła oczami. - Przecież wiem.
Marco uśmiechnął się i spojrzał na zegarek. Dynamicznie podniósł się z krzesła.
- Autobus na stadion zaraz ucieknie, a nie mam ochoty na jogging - zaczął się szybko zbierać, co uczyniła też Ola. Niecałe pięć minut później, załadowali się do autokaru.
Po dotarciu na miejsce, Marco dokładnie wytłumaczył Oli dokąd ma iść, a sam, wraz z innymi zawodnikami z reprezentacji, udał się do szatni. Po wszystkich formalnościach, Ola wkroczyła na huczące trybuny i usiadła na swoim miejscu. Po jej prawej siedziało jakieś niemieckie małżeństwo z dzieckiem, a po lewej była zgraja napalonych kibiców. Piłkarze ledwo weszli na murawę, a dziewczyna już była półgłucha. Panowie z siedzeń obok nie oszczędzali na wiwacie.
 ```````````````````````````````````````

Tak jak przewidywano, Niemcy zgromili Danię 4:1. Dzięki Bogu, że ochrona stadionu postanowiła zwrócić uwagę sąsiadom Chmielewskiej, którzy w pewnym momencie puścili fajerwerki. Ola zobaczyła Marco dopiero w hotelu, wcześniej niestety nie było takiej możliwości. Ubrała piękną, siwą sukienkę, do tego białe szpilki, kopertówkę i sweterek. Włosy upięła w wymyślny kok z kokardką z jednej strony. Gdy wyszła ze swojej sypialni, Reus oniemiał. - Nie wiedziałem, że idę z aniołem - pomyślał.
- Pięknie wyglądasz - powiedział, nadal w oszołomieniu. - Naprawdę pięknie.
- Dziękuję - roześmiała się. - Ty też niczego sobie.
Odwzajemnił uśmiech i wziął ją pod ramię. Gdy wyszli z hotelu, ponownie rozbłysły flesze.
 ```````````````````````````````````````

Impreza faktycznie, była typowo sztywna. Olka traktowała ją jednoznacznie - zwykłe załatwianie interesów po alkoholu. Piłkarze mieli obowiązek być na niej z osobami towarzyszącymi. Ola i Marco trzymali się głównie z Mario i jego dziewczyną, Ann.
- Do kiedy mamy tu siedzieć ? - Skrzywił się Gotze, pociągając kolejny łyk szampana.
- Dwie godziny - Reus spojrzał na zegarek. - Wcześniej nie ma szans.
- Świetnie - Ola ukryła ziewnięcie dłonią.
W ich stronę podszedł Ozil ze swoją partnerką.
- Jak tam ? - Uśmiechnął się Mesut.
- Cześć wam - zachichotała pusto czarnowłosa.
- Beznadziejnie, ale stabilnie - podsumował Marco.
- My się znamy ? - Ozil spojrzał na Chmielewską. - Miło mi, Mesut - uśmiechnął się. - A to moja...
- Oj Ozzy. Jestem Melek Anna Maria Lewe - podała Olce rękę i rytmicznie ją potrząsnęła, mocno uciskając.
- A ja Ola, cieszę się...
- Oj mała, nie gadaj tyle - wypiszczała. Chmielewska spojrzała na nią nieco z ukosa. Reus widząc jej minę parsknął śmiechem.
- A Tobie o co się rozchodzi ? - zawarczała Lewe.
- Wybacz Anno - powiedział ironicznie i pocałował ją w dłoń, na co Ola zareagowała tak samo, jak Marco przed sekundą. Melek spojrzała w jej stronę.
- Jacyś dziwni jesteście - prychnęła. - Chodź Mesuciu, idziemy stąd.
"Mesuć" próbował coś powiedzieć i nawet otworzył usta, ale jego partnerka była szybsza, i pociągnęła go za sobą.
- Widzisz i nie grzmisz - syknął Gotze. - Jak jest fajny, tak fajnej kobity znaleźć nie może.
Nastał moment ciszy, a po chwili głos zabrali organizatorzy imprezy. Mario po czwartym kieliszku szampana troszkę zbaraniał i w trakcie jednej z przemów wypalił:
- Moi drodzy parafianie, odpierdolę wam kaza... - Reus zatkał mu w porę usta.
W trakcie reszty "kazań" siedział nad podziw spokojnie.
- Marco - Ozil ponownie zbliżył się do stojącej grupki. - Wcześniej chciałem ci powiedzieć, że przepraszam za skopanie tego dośrodkowania - zaśmiał się.
- Daj spokój - piłkarz poklepał go po plecach.
- Zgubiłeś Annusię Mariusię Melelekę Lewendowską ? - Zarechotał podle Mario.
- Poszła do łazienki - odpowiedział Mesut.
- Tyle spokoju - parsknął.
- Nie słuchaj go - rozładowała wytwarzające się napięcie Ola.
- CO TO MA BYĆ ? - Wydarła się nadchodząca szumnym krokiem Melele, jak nazywał ją Gotze. - Wychodzę na chwilę, a ty już flirtujesz z tą dziewuchą ?!
- Kochanie, ale... - skrzywił się Ozil.
- To nie tak jak myślisz ? - Wrzeszczała. - Ty zdradliwy szczurze! A z tobą się policzę! Co mi teraz chcesz powiedzieć, mała flirciaro ? - Wskazała na Olę. Marco zacisnął usta. Gdyby Lewe nie była kobietą, przywaliłby jej. 
- Że zamieniliśmy tylko słowo, nie masz o co się martwić.
- Już to widzę! - Krzyknęła.
- Widać, że nie widziałaś, bo tak było - odpowiedziała spokojnie Chmielewska.
- Tak się tłumacz... - zawarczała.
- Nie mam zamiaru. On cię kocha, czemu się dziwię, więc lepiej to doceń i nie wymyślaj - powiedziała ze stoickim spokojem.
- Ja wymyślam, a on mnie kocha ? - Zezłościła się i na chwilę zamarła. Co okazało się dziwne, spuściła głowę. Z niemowlęcą miną wzięła pod ramię Ozila, który poprowadził ją do wyjścia. Wszyscy zgromadzeni utkwili wzrok w Chmielewskiej. Dziewczyna się roześmiała, ale momentalnie to stłumiła. Chociaż wszyscy dookoła byli zdziwieni tym co zaszło, to Ola i Marco zostali na imprezę jeszcze godzinę.
Gdy wrócili do hotelu, Ola zrzuciła buty i zaczęła się śmiać.
- Zgasiłaś ją - zarechotał Marco. - Dziwne, bo chyba coś zrozumiała.
- Za cholerę nie rozumiem tego piłkarskiego celebrytowania - parsknęła. - To było beznadziejne.
- No... - chrypnął Marco. - A tymi ludźmi się nie przejmuj.
- Chyba kpisz - głośno się zaśmiała, a Marco jej zawtórował. Piłkarz sam pogubił się w tym co czuje. Przez Olę nawet przez chwilę nie czuł smutku po rozstaniu z Caroline. A teraz, gdy Chmielewska była taka piękna... Przecież zawsze jest piękna. Czuł ciśnienie w środku. Cholernie chciał ją pocałować. Miał wrażenie, że jeśli tego nie zrobi, to ciśnienie go rozwali.
- Okej, lecę spać - podsumowała Ola. - Dzięki za dziś, mimo wszystko było fajnie - podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się szeroko, a Ola oddaliła się i weszła do swojego pokoju, zamykając drzwi. Marco siedział zupełnie skamieniały. Nie wiedział jakim cudem znalazł w sobie tyle siły, żeby się powstrzymać.
```````````````````````````````````````
- Nareszcie jesteś - Stachurska już w progu, mocno przytuliła Olę. - Jestem spakowana.
- Ja też muszę się spakować. Zarezerwowałam wcześniej bilety - poinformowała. - Tylko skoczę do pracy. Może dadzą mi tydzień urlopu. I dzwoniłam już do Kingi...
- Ja też. Ale lecimy jutro ?
- Pojutrze rano. Już późno, ośrodek nieczynny, a muszę iść osobiście.
- Damy radę - powiedziała Ania. 
Robert wszedł do kuchni.
- Dopiero pojutrze, a Anka od trzech dni mi chodzi po domu jak chory królik - Lewandowski objął ją od tyłu i pocałował w policzek. - Nerwy.
- Wiem, też już chciałabym tam być - westchnęła Olka. - Ale spokojnie.
Nagle ktoś impulsywnie zaczął naciskać na dzwonek do drzwi.
- Kubuś - zacisnął zęby Lewy.
- Otwarte! - Wrzasnęła Ania. Do mieszkania w jednej chwili wparował Błaszczykowski.
- Piszczek ma córkę, Piszczek ma córkę, PISZCZEK MA CÓRKĘ! - Wydarł się na cały głos i rzucił się na Roberta. 
- Co ? Jak ? Kiedy ? - Robert podzielił radość Kuby.
- Dziś, wieczorem, w szpitalu! Ale za cholerę nie wiem którym! - Zawył Błaszczu.
- Nieważne, jedziemy! - Lewy złapał buty i obaj wybiegli z mieszkania.
Dziewczyny zaśmiały się do siebie.
- Jacy idioci - parsknęła Ania.
- Idź spać - Ola na nią spojrzała. - Jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz ?
- Mam dość - Stachurska spuściła głowę. - Wiesz co, faktycznie się położę.
- Idź, idź - Ola pocałowała ją w czoło i podążyła do swojego mieszkania. Wzięła prysznic, po czym rzuciła się na łóżko. Pomyślała chwilę i zdecydowała się wysłać Piszkowi sms:
"Córeczka ? Okropnie się cieszę! Serdeczne gratulacje! :)"
Potem wybrała numer Konrada.
```````````````````````````````````````
- Tatuśku! - Kuba i Lewy obskoczyli Piszczka dookoła.
- A jak, pierwszy! - Zaśmiał się obrońca.
- Muszę wam coś wyznać - załkał Błaszczykowski. - Będę drugi. Agusia jest w ciąży.
- Brawo! - Zaśmiali się przyjaciele.
- Lewy, zalegasz - Błaszczykowski potarł mu pięścią włosy.
- A skąd wiesz ? - Podważył Kubę Robert. Pozostali dwaj spojrzeli na niego pytająco.
- Żartowałem, zalegam - prychnął. - Nawet ze ślubem.
- Oświadczyłeś się, to chyba nie masz wyjścia, prędzej czy później - odrzekł Piszczu.
- Szczególnie później - westchnął Lewy. - Dobra, teraz nie o tym! Piszczu ma córkę!
- No tak - skwitował Błaszczykowski. Razem z Lewym znów skoczyli na Łukasza i zaczęli głośno wyć.
- Panowie - zwróciła im uwagę położna. - Proszę o ciszę. A dwóch panów, proszę założyć foliowe buty. Są przy wejściu na oddział.
Błaszczykowski przedrzeźniał pielęgniarkę, gdy ta się odwróciła. Jednak z Lewym poszli po foliówki. Gdy się oddalali, komórka Piszczka zadźwięczała. Odczytał wiadomość od Oli. Uśmiechnął się szeroko pod nosem i odpisał:
"Dziękuję! Nie mogę ogarnąć tego szczęścia :)"
```````````````````````````````````````
- Kinga... - Ola wpadła w ramiona przyjaciółki, po której policzku pociekły łzy. - Nie płacz, już jesteśmy - w uścisku gładziła jej włosy. - Będzie dobrze, nie płacz. Poradzimy sobie.
- Dziękuję, że przyjechałyście - wyłkała Laskowska.
..........................................
Nie cierpię pisać rozdziałów z imprezami, wrrr, koniec imprez :D
Wybaczcie mi nieregularność! Staram się, żeby rozdziały były gotowe mniej-więcej co czwartek. Różnie mi to wychodzi, aczkolwiek próbuję :D
Wasze komentarze naprawdę motywują mnie do wybazgrania każdej kolejnej części, dziękuję! Nawet jak już myślę, że mi się nie chce, a ktoś z Was skomentuje (a o dziwo, są to w większości bardzo miłe komentarze), to od razu mam impuls: "Weź idź i to napisz" :) Dzięki, że pokazujecie, że jesteście! 
Ale jak to Borussia 1:2 z Napoli i 1:1 z Norymbergią ?

3 komentarze:

  1. "- Moi drodzy parafianie, odpierdolę wam kaza... - Reus zatkał mu w porę usta.
    W trakcie reszty "kazań" siedział nad podziw spokojnie." Rozwala system :P
    Wspaniałe opowiadanie kochana! Oby tak dalej :)
    A co do meczu to jeszcze im pokażą!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skutek słuchania głupich rymowanek o proboszczu, ahh :D
      No raczej, że im pokażą! A nawet jeśli nie, to nie zmieni to faktu, że są najlepsi! Chociaż wierzę, że finały LM i Bundesligi należą do nich :)

      Usuń
  2. Jezu, przepraszam że dopiero teraz!
    Rozdział swietny, mała Sara <3
    szkoda, że już niedługo Ewa... ale cóż.
    Czekam na nowy ;*

    OdpowiedzUsuń