czwartek, 29 sierpnia 2013

Część VII - Urodziny

Za jedną z najbardziej intrygujących rzeczy w życiu uważam to, że bierzemy udział w czymś, czego zupełnie nie rozumiemy.
          Agata Christie

- Kochanie ? - Zdziwił się Łukasz, wchodząc do kuchni. - Już wstałaś ?
Ewa, jeszcze w szlafroku, całkiem przytomnie sączyła kakao i przeglądała prasę.
- Spokojnie - zaśmiała się. - Umówiłam się z Agatą.
- Tak wcześnie ? - Piszczek zmarszczył brwi.
- Nie tak wcześnie, dopiero za godzinę - oznajmiła. Widząc wyraz twarzy męża, zaczęła się śmiać. - Co się gapisz, jakbyś ducha zobaczył ?
- Nieważne. Faktycznie zaczynam być przewrażliwiony - złapał się za głowę.
Ewka westchnęła i odrywając się od lektury, ruszyła w stronę łazienki. Mijając Łukasza, pocałowała go w policzek. Wymienili uśmiechy. Piszczek poszedł w swoją stronę, a do wyjścia był gotowy niecałe pięć  minut później.
- Nie ma mnie – powiedział wychodząc.
- Kocham cię - z pokoju usłyszał głos Ewy. Te słowa były najlepsze na rozpoczęcie dnia.
- Ja też cię kocham  - odkrzyknął.
Gdy zamykał drzwi, spojrzał na zegarek. Była punktualnie siódma. Wkroczył na ulicę i podążał około dwie minuty przed siebie, aż wreszcie doszedł do chodnika. Od linii deptaka obrońca przyspieszył tempa, zaczynając od truchtu, który po chwili zmienił się w szybki bieg jednostajny.  Jak co rano, godzina joggingu przed nim. Nie zawsze przychodziło to z łatwością, ale Łukasz nie miał zamiaru się oszczędzać. Wiedział, że jest mu to potrzebne, jeśli chce być w pełnej dyspozycji. Więc znów uciekał myślami, aby nie skupiać się na trudnościach związanych z wysiłkiem. Po chwili puls walił mu niemalże jak automat. Nagle Piszczek odczuł rwący ból w okolicach biodra. Nie chciał chciał przestać biec. Mięsień pulsował jednak coraz mocniej, aż w końcu obrońca poczuł, jakby ktoś rozdzierał mu w nodze prześcieradło. Nie miał wyjścia, musiał się zatrzymać. Próbował rozmasować to miejsce, mimo że było to potwornie bolesne. Po minucie skurcz ustąpił. Ale to przecież nic poważnego, zwykły skurcz. Łukasz wyjął z plecaka słuchawki i powrócił do biegu. 
```````````````````````````````````````
- Piszczunieniek, świeżo po siłowni zapewne - zaczął naśmiewać się Kuba. - Nie zabijaj, też się, to znaczy cię kocham - wyszczerzył się. Jego uśmiech nie był długotrwały, bo momentalnie skosił go Reus, powalając na ziemię. Łukasz wybuchnął śmiechem.
- Troll kurwa - warknął Błaszczykowski. - Złaź ze mnie homosie.
- Masz problem Kubusiu ? - Leżący na Kubie Reus zaczął go wgniatać w posadzkę korytarza. - Napastujesz Łukaszka to cierp.
Rozbawiony Piszczek rzucił się na nich, co sprawiło, że oboje zawyli. Całej scenie przyglądał się Hummels.
- Kanapkaaaa! - wrzasnął Matts, po czym wylądował na rozpłaszczonej trójce. Zaczęli się szarpać i wrzeszczeć, jak dzieci. Jakub posunął się nawet do tego, że ugryzł Marco.
- Ehkem… - jakby z podziemi, pojawił się przed nimi Klopp. – Dobrze się bawicie ?
- Oczywiście trenerze – zarechotał Hummels. Z miny Jurgena można było wywnioskować, że odpowiedź nie wydała mu się zabawna.
- Cieszy mnie ten fakt – poważna twarz trenera zajaśniała, a w miejscu grymasu pojawił się szeroki uśmiech. Klopp odrzucił na bok teczkę, którą trzymał w rękach i wyłożył się na piłkarzach, zaczynając czochrać ich włosy. Po chwili jednak wstał.
- Dobra, domowe przedszkole pięć okrążeń na rozgrzewkę – oznajmił triumfalnie.
- Eh, ci mężczyźni – rzuciła w ich stronę sprzątaczka, przyglądająca się im od początku.
- Raczej chłopcy - poprawił ją nastroszony jak paw Reus. Kobieta z uśmiechem pokiwała głową. Cała czwórka westchnęła i zaczęła podnosić się z podłogi.
Gdy szli w stronę szatni, Marco zagarnął Błaszczykowskiego na bok.
- I jak, wszystko gotowe ? – zapytał Niemiec.
- Taa – mruknął Błaszczykowski. – Agatka dzwoniła, że kończą ustawiać jedzenie na stołach, a jak Łukasz wróci do domu, Ewa zwabi go na salkę i już.
- Jestem z ciebie dumny, udało Ci się to w miarę ogarnąć – Reus poklepał go po ramieniu. – Ale gdyby nie Ola…
- No – odparł Kuba. – Wiadomo. Ale teraz Trolluś zapieprzaj po plastry, bo skórkę mi przeciąłeś.
- Oczywiście księżniczko, lady życzy sobie przezroczyste, we wzorki, czy może zabandażować ?  – Zadrwił Marco, a Błaszczykowski w odpowiedzi przegonił go wspomniane pięć okrążeń po boisku, plus jedno nadprogramowe.
```````````````````````````````````````
Jeden z nielicznych dni wolnego od pracy. Chmielewska wypiła ostatni łyk kawy, gdy zadzwoniła jej komórka.
- Tak ? - odebrała, wciąż zaspana.
- Siostrzyczka! - Usłyszała w słuchawce głos swojego brata. - Co słychać ?
- Czemu zawdzięczam ten pełen optymizmu telefon o poranku ? - wycedziła.
- Oj ty, ty... - zmarkotniał Konrad. - Kulturalnie dzwonię zapytać, jak mojej siostrze się powodzi, a ona tak mi odpowiada ?
- Piękny dzień, prawda ? - Zręcznie zmieniła temat. Faktycznie, do kuchni wpadało mnóstwo słonecznego światła, a za oknem lśniła od niego zieleń.
- Ta, serio, u nas leje - zaśmiał się. - To dowiem się w końcu jak leci ?
- W porządku, w pracy sobie radzę, poznałam sporo osób, głównie z drużyny Roberta i tego Kuby, który był z Agatą na urodzinach u Anki. Pamiętasz ? - spytała.
- Czekaj... - pomyślał chwilę. - Piotrowski ?
- Błaszczykowski! - Krzyknęła do słuchawki rozśmieszona Ola.
- No tak, Piotrowski to prokurator - zarechotał. - Wybacz. Pamiętam go cokolwiek.
- No to widzisz - ziewnęła. W tym samym czasie dziewczyna usłyszała, że drzwi do jej mieszkania się otwierają. Wyjrzała na korytarz i dostrzegła zmierzającą w jej stronę Stachurską. Ania, nic nie mówiąc, usiadła przy stole, naprzeciwko Olki. - A co u Ciebie, bracie ? - Rzuciła Chmielewska.
- Pozdrów - wyszeptała Ania.
- Masz pozdrowienia od Ani, dostało ci się - dorzuciła, nim Konrad zdążył jej odpowiedzieć.
- Też ją pozdrów - odrzekł Konrad. Ola kiwnęła Ance ręką, a ta skinęła głową. - U mnie standard, rozprawy, kancelaria, dom, rozprawy, kancelaria. A skoro jesteśmy przy tym, to rodzice znów się kłócą.
- Co ? - Ola pobladła, co zaniepokoiło Anię. Chmielewska wiedziała, jak to wyglądało zanim jej mama zachorowała. A teraz znów to samo ? 
- Wiem Oluś, ale nie przejmuj się, wymyślimy coś. Wyślemy ich na jakieś wspólne wakacje i po krzyku.
- Konrad... - wykrztusiła.
- Ojciec pojechał na tydzień w delegację, porozmawiam z mamą - westchnął. - Wolałbym ci nie mówić, ale obiecałem, że będę dawał znać, gdy coś się dzieje.
- Wiem Kondziu. Dziękuję - odparła ochryple. - Tak, wymyślimy coś.
- Nie inaczej. Zadzwonię  jeszcze do ciebie.
- Trzymaj się, dzięki. - rozłączyła się.
Ania spojrzała na Olę pytająco.
- Rodzice znowu się nie dogadują - zasmuciła się blondynka. Ania nie potrzebowała więcej słów. Wiedziała, jak Aleksandrę bolą wszelkie sprawy związane z rodziną. Bez wahania, karateka przytuliła przyjaciółkę.
- Pamiętasz, co powiedziałaś mi, gdy Robert wymyślał ? Że wszystko się ułoży. Teraz też tak będzie.
- Wiem - odparła Ola i przetarła oczy, które delikatnie wypełniały już łzy. - Będzie dobrze.
Obie się uśmiechnęły.
- Trening ? - odbiegła Ola. - Do imprezy jeszcze kilka godzin.
- Oczywiście, że trening - powiedziała Stachurska.
```````````````````````````````````````
- Złotko, ale gdzie my jesteśmy ? - Zaczął się niecierpliwić Łukasz. Jego żona ciągnęła go jeden Bóg wie gdzie.
- No nie marudź! - Sarknęła Ewa. Piszczek westchnął. Pani Piszczek otworzyła drzwi do jakiegoś magazynu. Weszli do środka, ale zastali tylko ciemność. Jednak znikąd zaświeciło się światło i rozległ się krzyk:
- Niespodzianka!!! - Oczom Łukasza ukazał się tłum jego wrzeszczących znajomych. Piszczek pokiwał głową i schował swój szeroki uśmiech w dłoniach.
- Nie wierzę - skomentował. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat.
- A ta tu zebrana góra prezentów jest dla Ciebie, Ukasiu - Błaszczykowski wskazał wielki stos opakowań. - Gdybyś nie potrafił zniszczyć czekoladek, zgłoś się - Kuba poruszył brwiami.
- Naprawdę nie trzeba było - powiedział głośno Piszczu. - Dziękuję wam, że jesteście.
Wszyscy zaczęli oblegać obrońcę, składając mu serdeczne życzenia. W tym tłumie pojawiła się także Ola.
- Wszystkiego najlepszego Łukasz, zdrowia, szczęścia... - pocałowała piłkarza w policzek i mówiła dalej, ale on jakoś odpłynął. Zapach tej dziewczyny nie był słodki, chociaż taki się wydawał. Był bardzo przyjemny, a jednocześnie raczej egzotyczny, silnie i zniewalająco działający na zmysły. Wreszcie się otrząsnął.
- Dziękuję ci - uśmiechnął się do niej bardzo serdecznie.
- No to dobra ludziska - zawył przy mikrofonie Błaszczykowski. - Pora zacząć imprezę!
Momentalnie DJ skombinowany przez Goetzego zaczął rozkręcać zgromadzonych. Światła zgasły, zrobiło się ciemno i zaczęła się prawdziwa impreza. Podczas, gdy barman robił furorę, Ola z Anią i Robertem usiedli przy jednym ze stolików.
- Całkiem wypalone - pokiwała głową Ania.
- Zrzygam się zaraz - zaśmiał się Robert. - Chociaż ten nasz Kubulek dał radę.
Olka przekręciła oczami.
- No tak, to dzięki Tobie - Lewy wskazał na nią palcem.
- Daj spokój, tak czy siak byście się pogodzili - sarknęła Ola.
- Ale tak przynajmniej obyło się bez krwi - stwierdził Lewandowski.
- Jeszcze nic straconego - dodała roześmiana.
Za Olą pojawił się Reus z czterema  drinkami. Odwróciła głowę w jego stronę.
- Mogę się dołączyć ? - spytał Marco. Dziewczyny kiwnęły głową.
- Siadaj - powiedział Robert. - Zdziwiony ?
- Ty się jeszcze pytasz ? - Wycedził Reus. - Ale sama impreza zapowiada się nieźle.
- Widziałem nawet Santanę - dołożył Lewy, pociągając drinka. - Nie jest taki nieimprezowy jak twierdził - wskazał na czarnoskórego piłkarza, bawiącego się na parkiecie z trzema towarzyszkami.
Ola kosztując swojego drinka, zwróciła się w stronę Reusa:
- Mojito! Moje ulubione.
- Nie da się trafić lepiej niż na wyczucie - zaśmiał się.  - Zdrowie Łukasza.
Cała czwórka zderzyła swoje szklanki. Jeszcze dobra godzina upłynęła im na rozmowie. W tym czasie impreza rozkręciła się na dobre. Robert wyrwał Anię do tańca, zostawiając Olę i Reusa samych, jednak nie na długo. W przeciągu chwili znalazł się obok nich Kuba.
- No, jak się kotynieńki bawicie ? - z wyszczerzonymi zębami oparł się o krzesło.  Ola parsknęła śmiechem.
- Kuba, ledwo godzina i już jesteś wcięty?
- Cztery drinki to nie grzech - podsumował.
Ola i Marco spojrzeli na siebie, zaczynając się śmiać.
- Nie, tu nie doceniają mojego geniuszu - Jakub zwlekł się z krzesła, na którym przed chwilą siedziała Ania, znów ruszając w kierunku barmana.
- On jest ponad moje możliwości -  Ola zakryła głowę dłońmi.
- Nie tylko twoje, wszystkich nas zwala na głowę - dodał Marco, wciąż się śmiejąc. - Zatańczysz ?
- Pewnie - odpowiedziała Ola.
Reus nie był może "królem densfloru", bo ten tytuł odwiecznie przysługuje Błaszczykowskiemu (choć jak sam Kuba twierdzi, jedynie w "stanie upojenia"), ale radził sobie świetnie.
- A gdzie jest twoja dziewczyna ? - Spytała Ola. Zauważyła, że Marco przygryzł wargę. - Przepraszam, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to rozu...
- Nie - przerwał jej Niemiec. - To chyba koniec, nie mam siły za nią znów gonić. Ostatnio w ogóle nam się nie układało. Jeszcze... - zawahał się.
- Mów śmiało - zapewniła go Ola.
- Miała na swoim telefonie fotki, na których obściskuje ją jakiś facet. 
- Kurczę... - zmieszała się. - Przykro mi. Ale jesteś pewien, że to były jednoznaczne zdjęcia ?
- Nawet za bardzo. Komórkę zostawiła u mnie, a zawsze sobie ufaliśmy, więc przeglądaliśmy swoje telefony. No i mam - westchnął, nie tracąc uśmiechu z twarzy.
Z głośników poleciała wolniejsza piosenka, więc Marco przytulił Olę. Obracali się w kółko.
- Rozumiem cię - zasmuciła się. - Mój były robił mi sceny zazdrości, aż w końcu okazało się, że mnie zdradził. Wiem co przechodzisz.
- Jakaś świnia - oczy Reusa zamigotały ze złością.
- Nie wiem czy akurat świnia - zaśmiała się. - Na początku było dobrze, a potem chciał mnie mieć dla siebie i wciąż twierdził, że go zdradzam. I wreszcie sam to zrobił... - prychnęła Chmielewska.
- To zwykły kretyn - podsumował Reus. - Pewnie było ci ciężko...
- Z początku tak, ale potem, gdy przejrzałam na oczy - przygryzła wargę. - Odetchnęłam z ulgą.
```````````````````````````````````````
- Łukasz, czego szukasz ? - zamamrotał rozrechotany Kuba, zbliżając się do Piszczka siedzącego przy barze.
- Już jesteś zawiany? - Piszcz pokiwał głową. - Nieważne. Dzięki za tą imprezę, naprawdę, nie musiałeś.
- Nie bądź taki skromny - trącnął go barkiem Kuba. - I tak gdyby nie Ola... to gówno by wyszło.
- Ola ? To znaczy ? - Dociekł Łukasz.
- To znaczy patafianku, że nas zgodziła jak się pożarliśmy z chłopaczkami. A się pożarliśmy, oj pożarliśmy. O gówno jak zwykle. O takie samo gówno jak gówno o którym mówiłem wcześniej. A co ja mówiłem ? - Kuba cmoknął w powietrzu. - A, już wiem. I nam tu na salce pomogła ogarnąć. Barman, drynka proszę, z czymś ekstra.
- Nie! - Krzyknął Piszczek. - Jesteś wystarczająco zapruty.
- Ja ? - Oburzył się Błaszczykowski. - Barman, nie słuchaj go, to krętacz. Ja ? Hummelsa nie widział. Ten dopiero jest ubzdryngolony, hehe.
- A pij, nie wiem kto cię odwlecze do domu - natrząsał się Łukasz. - Jeszcze samo odwleczenie przejdzie, ale nie wiem kto cię obroni przed Agatą.
Spojrzenie Jakuba było pełne żądzy mordu. Piszczu wolał się oddalić.  Akurat tak się złożyło, że po przeciwnej stronie baru dostrzegł Chmielewską, popijającą drinki z Reusem. Nieco niepewnie, podszedł w jej stronę. I znów poczuł ten świdrujący zmysły zapach...
- Może zatańczymy ? - Zaproponował. Ola spojrzała na uśmiechającego się Reusa.
- Pewnie - wzruszyła ramionami.
Łukasz poprowadził ją w tańczący tłum.
- Rozmawiałem z naszym Kubulkiem  - zaczął z rozbawieniem. - Dzięki, że pomagałaś im przy tej imprezie, naprawdę mi miło - uśmiechnął się.
- Nie masz za co, to zupełny drobiazg.
- Drobiazgi cieszą przecież najbardziej - zaśmiał się.
- Z tym się zgodzę - przyznała Olka. - Ale wtedy to Kuba odwalił większość roboty.
- Zresztą nie tylko wtedy - zadrwił Łukasz. - Teraz też sobie poradził.
- To już pomińmy - zachichotała.
- A  Ty, jak się czujesz w naszym Dortmundzie ?
- Pracuję, więc szczególnie nie zwiedzam - zaśmiała się. - Ale to przyjemne miasto.
- Racja, nie wiem co w sobie ma, ale jest bardzo klimatyczne - roześmiał się.
Reus wciąż patrzył w miejsce, w którym zniknęła Ola z Łukaszem. Ta dziewczyna wydawała mu się tak bardzo naturalna i ciepła, że już nie wiedział, jak w ciągu kilku dni mogła go tak do siebie przyciągnąć. Nadal bolała go kwestia Caroline, ale nawet o tym nie pomyślał, dopóki Olka o nią nie spytała. To co się z nim działo, zagięło jego dotychczasowy system. Żadna dziewczyna nie podobała mu się, od kiedy zobaczył ją pierwszy raz. W ciągu kilku dni też nie zdołał niczego do żadnej poczuć. A teraz ?
- Poproszę jeszcze jednego - rzucił w stronę barmana. Gdy wypił połowę kolejnego Acapulco, ktoś z tyłu zasłonił mu oczy, wywołując na jego twarzy uśmiech. Poznał te lekko zimne dłonie, jednak realną wskazówką był niesamowity zapach. - Olka! - zgadywał, chociaż wiedział.
Dziewczyna usiadła na krześle obok niego.
- Trochę gęsto się tu zrobiło - prawie krzyczała, bo muzyka nie dawała słyszeć czegokolwiek, już nie wspominając o własnych myślach. Obraz parkietu to spoceni, tańczący ludzie, których na imprezie zjawiło się bardzo dużo: jedni z osobami towarzyszącymi, inni z kolejnymi znajomymi. 
- Masz coś w puszkach ? -  Marco zwrócił się do barmana.
- Piwo, ale musisz zapłacić - odrzekł stojący za barem mężczyzna.
- Poproszę - Marco kupił dwie puszki i wziął Olę za rękę. Cudem przedostali się do wyjścia i opuścili salkę.
- To gdzie idziemy ? - Spytała Chmielewska.
- Gdziekolwiek. A co z Łukaszem ? - Dopytał. - Długo cię nie było.
- Dwie piosenki potańczyliśmy, potem zgarnęła go Ewa. Wtedy podszedł do mnie Robert, potem Bender - zamyśliła się. - Wreszcie Santana, ale za to podziękowałam.
- Gorzelnia ? - Zarechotał Reus. Ola pokiwała głową.
Szli chwilę przed siebie, aż wreszcie przysiedli na ławce w pobliskim parku. Rozmawiali dłuższą chwilę.
- Ale to było znośne - kontynuował Marco. - Gorzej, jak poszedłem do Kloppa z Mario i powiedzieliśmy, że chcemy, aby był naszą osobą towarzyszącą na afterparty po finale Bundesligi. Taki trójkąt.
- Taak. Na studniówkę przyjaciółki przyszłam z Anią, ale to chyba za ciężkie - na samo wspomnienie, Olce opadły ręce.
- Nie krępuj się - Marco poruszył zabawnie brwiami, doprowadzając Olę do śmiechu.
- Nawet nie wiem jak to opowiedzieć, ale...
- Przepraszam państwa najmocniej - przerwał Oli mężczyzna w granatowym ubraniu, który pojawił się obok nich. - Wiedzą państwo, że obowiązuje zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych ?
- Tak, oczywiście - przeciągnął Marco. Zbliżył swoją twarz do ucha Olki. - Uciekamy - wyszeptał cicho. 
W jednej chwili poderwali się z miejsca, biegnąc przed siebie. Porucznik ruszył za nimi, jednak byli zbyt szybcy. W ciągu minuty zniknęli mu z oczu. Zatrzymali się za winklem jednego z budynków, zaczynając się śmiać.
- To jak z tą studniówką było ? - parsknął Marco.
- Zakończenie podobne jak przed chwilą - zdusiła śmiech Ola.
- Rozumiem - zaśmiał się głośno - Odprowadzę cię.
Do mieszkania Oli nie było już daleko. Mimo, że Chmielewska sama doszłaby tam w pięć minut, obojgu zajęło to dziesięć.
- Dziękuję za dziś - powiedziała, stojąc przed klatką schodową.
- To ja dziękuję, Alex - zajaśniał. - Mogę ci tak mówić ? Zresztą czekaj, ja nie pytam. Ja ci oznajmiam, że teraz będę tak mówił.
- Domyśliłam się - pokazała mu język. - Przeżyję.
- Okej. To...
- Do zobaczenia. I dzięki jeszcze raz - pocałowała go w policzek i przekroczyła drzwi bloku.
Reus stał jeszcze minutę w tym samym miejscu.
- Do zobaczenia - powiedział do powietrza, gdy przestał już czuć malinowy błyszczyk na swojej twarzy.
..........................................
Niby ten rozdział pisało się łatwo, ale mnie zmęczył :D 
Nie straszę, ale tu się chyba sielanka naszych bohaterów skończy.
Tak w ogóle, trochę pozmieniałam wygląd bloga i bohaterów - Ewę Chodakowską podmieniłam na Kingę Laskowską. W poprzednich częściach opowiadania również, zamiast Ewki jest Kinga. 
Wybaczcie mi, można powiedzieć, tak drastyczną zmianę :D
A co tam jakieś Ligi Mistrzów ?
Legioniści i tak są najlepsi, a sędzia kalosz! Jak wół powinno być 3:2 i kropka!
W ramach rekompensaty Borussia ma wszystkich powymiatać :D

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Legioniści najlepsi, to wiadomka. A Borussia wymiecie wszystkich, na przedzie z Bayernem ;>
    Świetny rozdział, i wiesz,dobrze że koniec sielanki :D Ja lubię drastyczne sceny akcji :D
    prawdziwe-przeznaczenie.blog.p - XV! ;)

    OdpowiedzUsuń