Doing the wrong thing
And I feel something so wrong
Doing the right thing
One Republic - Counting Stars
Szatnia Borussi Dortmund wyglądała... W zasadzie, to nie wyglądała. Półmrok, cisza, zapach potu - to mogło oznaczać tylko jedno. W końcu wstał zawodnik z numerem 16, kapitan zespołu. Rozprostował plecy, po czym zaczął się śmiać. Koledzy spiorunowali go wzrokiem.
- No co z wami ? - zadrwił Błaszczykowski. - Pierwszy raz przegrywamy, czy co ?
Te słowa zadziałały niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Zawodnicy momentalnie ruszyli z miejsca, z uśmiechami na twarzy. Umiejętność rozładowywania atmosfery Kuba opanował do perfekcji. Stojący przed stolikiem Reus, Gotze i Lewandowski skinęli, aby podszedł, co też uczynił.
- Sprawa jest - oświadczył Lewandowski. - Piszczu ma pojutrze urodziny.
- No to oczywiście, że ogarniamy imprezkę - w oczach Kuby pojawiły się iskierki. - Robimy parapetówę a'la Borussia i przyjaciele, czy zniżamy się do poziomu projektu X ?
- Kuba - parsknął Gotze.
- Lepiej, jeśli ktoś spyta Ewy co o tym sądzi - rzekł Lewandowski. - Jeśli nie będzie chciała mu zorganizować czegoś innego, to wtedy robimy wspomnianą - wskazał na Błaszczykowskiego. - Parapetówkę...
Jakub uśmiechnął się tak, że kąciki jego nierozwartych warg dostawały prawie do linii nosa.
- Ale z babami, pewnie wymyśli coś innego - Kuba obniżył ton, starając się naśladować się kobiecy głos. - "Bo to jego urodziny, bo powinien je spędzić z rodziną, pewnie woli odpocząć". Ale i tak zrobimy dymną imprezę - rozmarzył się. - Duża miejscówka, stoły zastawione prowiantem i... skombinujemy jakiegoś dobrego barmana od kolorowych drinków.
Reus nie wytrzymał. Plasnął się w czoło, a jego wyraz twarzy sygnalizował stan pod tytułem "nie wiem czy się śmiać, czy płakać".
- Powiedzieć mu o imprezie, to jak dać Kojotowi z Looney Tones dynamit i postawić przed nim związanego strusia - powiedział Marco, przekręcając oczami.
- Zamknij się Woody Woodpeckerze - sarknął Kuba.
Reus chciał coś powiedzieć, ale w tej chwili wkroczył Robert:
- Będziemy się żreć, czy ktoś pojedzie do Ewy i zapyta ?
- No to ja mogę - wzruszył ramionami Błaszcz.
- Ty ? - Robert spojrzał na niego niepewnie. - Właściwie dobra, tylko ani słowa o Projektach X i innych, bo ją spłoszysz.
- Jest w ciąży, nie powinna się stresować - mruknął Gotze. - Dlatego delikatnie, bo zobaczysz, że się nie zgodzi.
- Wiem przecież - powiedział przedrzeźniającym tonem.
- Jasne - odrzekli chórem piłkarze.
- Wiemy, że wiesz, Kubusiu... ale wolimy przypomnieć - dodał zgryźliwie Reus.
Kuba wykrzywił się do niego, po czym odszedł i zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienek.
- Powinien dać radę - westchnął Lewandowski. - Ale i tak się boję.
Dzień później.
Ola stanęła zdyszana. Za chwilę obok niej pojawiła się Ania. Zdjęła słuchawki, po czym zadowolone przybiły sobie piątkę. Znów przebiegły dłuższy dystans, co dało im niesamowitą dawkę endorfin.
Wczołgały się na ósme piętro i weszły do mieszkania Anki i Roberta. O dziwo, drzwi były otwarte, a przy stole w kuchni siedział Lewandowski z Reusem i Gotze.
- Witamy drogie panie - ucieszył się Mario. Ania i Ola spojrzały na siebie.
- Witamy drogich panów - odpowiedziały wesoło.
Męskie towarzystwo zarechotało.
- Idę się przebrać - zakomunikowała Stachurska. Olka skinęła głową, po czym spojrzała na Roberta.
- Coś taki nachmurzony ? - zaśmiała się.
- A tak sobie obgadujemy i dochodzimy do wniosku, że dziś gorąco - spojrzał na Mario.
Ola nalała do szklanki trochę wody, po czym usiadła przy stole obok piłkarzy.
- To nie zasłaniaj słońca - uśmiechnęła się. - Ktoś umarł ?
- Wiara Lewego - prychnął Reus. - Biedaczek się zamartwia nad imprezką z okazji urodzin Piszczka.
- A kiedy to..? - spytała Chmielewska.
- Jutro - chrypnął Gotze. - Jego żona zgodziła się na przyjęcie-niespodziankę, a wszystko przygotowuje Kuba.
Olka uniosła brwi i wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem.
- Ale to żart ?
- Chcielibyśmy - powiedział Reus.
- Pozwoliliście mu ? - zdziwiła się. - Jest niezastąpiony, to fakt, ale...
Marco westchnął.
- Tak, wiemy, że to najgorszy błąd z naszej strony - oparł twarz na ręce. - Ale się trochę posprzeczaliśmy (jak zwykle) i samo wyszło - spojrzał na nią poważnie. - Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale zabronił nam się mieszać w organizację.
- To nieźle - Ola upiła łyk wody ze szklanki.
- Może ty z nim pogadasz ? - zaproponował Robert.
- A co ja mu powiem ? - roześmiała się. - Hej, Kuba, wszyscy wiemy, że lepiej będzie, jeśli ktoś ci pomoże... bo chcemy uniknąć rozpętania trzeciej wojny światowej ?
- Najlepiej by było - zarechotał Reus.
- W zasadzie to tak - zwróciła uwagę, że chłopaki dziwnie się jej przyglądają.- Tak, wiem dlaczego nie chcecie, żeby Kuba organizował tą imprezkę sam, bo mimo, że jest w porządku, to jest zbyt narwany i źle się to skończy. Tak, bez obaw, znam go trochę - spojrzała na nich przymrużając oko. Tak nietypowo. Zdaniem Reusa, bardzo rozkosznie. Była taka prosta, delikatna i najzwyczajniej naturalna. Mówiła to co myślała, a dla Marco było to coś wręcz niespotykanego. Częściej zdarzało się, że dziewczyny uśmiechały się do niego, bo był "bogatym piłkarzem". Przez to słyszał to, co chciał usłyszeć. Caroline nie odzywała się do niego od grilla u Błaszczykowskiego, a i on nie miał najmniejszej ochoty rozpoczynać rozmowy i kolejny raz przepraszać za to, że cieszy się życiem, a nie tylko zadręcza jej problemami.
- To pogadasz z nim ? - spojrzał na nią błagalnie Lewandowski.
- W porządku, ale jedziecie ze mną - rozkazała.
- No to komu w drogę - ucieszył się Gotze, po czym panowie bez zająknięcia wstali i ruszyli w stronę drzwi.
- Poczekajcie na dworze chwilę - rzucił Lewy w stronę Gotze i Reusa, po czym zwrócił się do Oli. - Tylko powiem Ani, że jedziemy. A i przede wszystkim, impreza dla Piszczka jest od przyjaciół, więc może też będziesz ?
- No nie wiem - westchnęła Ola.
- Co ci szkodzi - wzruszył ramionami. - Nie zanudzisz się.
- Co do tego nie mam wątpliwości - zaśmiała się. - Pomyślę.
Lewandowski uśmiechnął się do niej.
Olka ubrała buty i zeszła na dół, gdzie obok terenowego samochodu Lewego czekali Marco i Mario.
- Czeka cię spore wyzwanie - zaczął Reus, zwracając się w stronę dziewczyny. - Kubie nie jest tak łatwo przemówić do rozsądku.
- Do czego ? - parsknęła Chmielewska.
- Fakt, nie pomyślałem - zaniósł się śmiechem, a Ola i Mario mu zawtórowali.
- Tak czy siak, prawdopodobnie już utonął w tym wszystkim, więc zbyt trudno nie będzie - stwierdziła.
- Utonął, a my pójdziemy z nim na dno, skoro wszystko ma być gotowe na jutro - zaśmiał się Marco.
- Sprzęt do nurkowania, butla tlenowa - puściła mu oko. - Coś się wymyśli.
W tej samej chwili pojawił się obok nich Lewandowski.
- No to jedziemy - powiedział, nie przejawiając szczególnego entuzjazmu.
Dziesięć minut później byli już na miejscu. To tu, w budynku na rodzaj magazynu, miała się odbyć jutrzejsza impreza. Z przodu budowla wyglądała dosłownie - jak magazyn. Jednak gdy wkroczyli do środka okazało się, że jest to całkiem przytulna salka ze ścianami w beżowym odcieniu i drewnianym parkietem. Ola rozejrzała się. Z lamp wiszących na suficie zwisały serpentyny, miejscami pojawiło się kilka powieszonych balonów, a w rogu sali stało kilka stołów i krzeseł. Wtem dostrzegła Błaszczykowskiego, który donosił kolejny stolik do sterty. Zbliżyła się do niego.
- O, Olusia - ucieszył się Kuba. - Co ty tu robisz ?
- Przyjechałam zapytać, co ty tu robisz - przetarła jego czerwony ze zmęczenia policzek. - Nie potrzebujesz pomocy ?
Nic nie odpowiedział, jednak jego spojrzenie wyrażało wszystko.
- Dlaczego nie wziąłeś nikogo ze sobą ? - spytała zatroskana.
- Wszystkim było wygodniej się kłócić, że się narwałem na zrobienie tej imprezy i poszła kłótnia - widać było, że jest zdenerwowany. - No to myślę, nie będę się prosił jak królewny majaczą.
- No dobra, widzę jak jest - skomentowała Chmielewska. - Ale sam nie dasz rady tego w jeden dzień zrobić, odsiecz jednak się przyda.
- Dzięki mała - rozczochrał jej włosy, gdy ta pokazała mu język.
Ruszyła otworzyć drzwi, a do środka weszło trio, które przyjechało tu razem z nią. Chłopaki podeszli do Kuby, po czym odbyły się jakieś chyba piłkarskie przeprosiny, to znaczy panowie "wywalili sobie z bara" na zgodę.
- To co robimy ? - wytoczył Gotze.
- No to tak - Błaszczykowski oparł dłonie na biodrach. - Trzeba wnieść resztę stołów i jakoś ustawić, żeby je nakryć to rano się wyśle Agatkę z Ewą, Anię z Olą może też, poza tym zrobić jakiś napis w stylu "Sto lat Piszczu" i jeszcze wykorzystać to - ziewnął i wskazał na pudło z dekoracjami. - A bym zapomniał, na zapleczu jest pełno prowiantu, barman zamówiony, ale DJ by się przydał.
- Znam gościa z jednego klubu, mogę go ściągnąć - zaproponował Gotze, mocno zdziwiony dokonaniami Kuby.
- O, no to dawaj - skinął głową Błaszczykowski. - Oluś zrobi napis, a my lecimy ze stołami.
Gdy Lewy i Mario poszli za Jakubem, Reus szepnął do Oli:
- Tego się nie spodziewałem - wygiął usta w podkówkę i wytrzeszczył oczy.
- Mnie też zamurowało - przyznała cicho blondynka.
Kuba obrócił się w ich stronę.
-Troll, chodź tu, nie uciekniesz - zagrzmiał.
- Nie odważyłbym się - odpowiedział Reus i ruszył w jego stronę, posyłając Olce serdeczny uśmiech. Swoją drogą, to ten jego uśmieszek wydawał się Oli ciepły i przyjemny. - Ale jeszcze raz nazwij mnie Trollem, to pożałujesz - pogroził Kubie, który w reakcji donośnie się roześmiał, prowokując Marco do oddania ciosu. Za chwilę jednak zniknęli za drzwiami, pozostawiając Olę samą. Dziewczyna chwyciła za brystole leżące obok pudełek, dokompletowała nożyczki i ołówek, po czym rozpoczęła wykonywanie liter, które miały zawisnąć na ścianie. Gdy chłopaki sprawnie ustawili wszystkie meble, zabrali się za rozpakowywanie dekoracji. Ola oderwała się od pracy.
- No dobra, gotowe, teraz trzeba to przypiąć - oświadczyła.
Bez chwili zastanowienia, Marco podszedł do niej.
- Damy radę we dwoje - stwierdził, podstawiając drabinę.
Gdy zawisło już "Wszystkiego najlepszego", był problem z powieszeniem "Łukasz!", gdyż tynk był w tym miejscu o wiele twardszy.
- Patrz jak się wbija te gwoździe - powiedziała Ola.
- No patrzę - Reus założył ręce.
- Żartowałam - zaczęła się śmiać. - Nie patrz, to się źle skończy.
- Zaryzykuję - zamyślił się. - Zawsze lubiłem thrillery z rozlewem krwi.
- Tyle, że to jest horror - chrypnęła. - Klasyczne zakończenie, jak już się wydaje, że wszyscy ocaleli, to zjawia się opętany dzieciak i zabija ich parasolką, czy tam jakąś laską.
Marco wybuchnął śmiechem.
- W naszym wypadku młotkiem lub szpilką, ewentualnie gwoździem - dodał rozbawiony.
- Sam wybierz, czym chcesz to skończyć - zaśmiała się kończąc wbijać ostatnią literkę, bo oczywiście, pozostałe przywiesił Marco. - Oglądam za dużo horrorów, już mi się mózg lasuje.
- Młotkiem będzie szybciej - zadrwił Reus. - Chociaż, w horrorach zawsze męczy się swoją ofiarę, więc może szpilką - poruszył brwiami.- A w tej twojej przenośni to ja mam być "opętanym dzieciakiem", tak ?
- Wybacz, na ducha Zymytryka się raczej nie nadajesz - zachichotała.
- Założysz się ? - Po tych słowach zbliżył się do niej i zaczął ją niemiłosiernie łaskotać. Tak okropnie, z impetem wykrywając najwrażliwsze punkty na jej brzuchu, których uciskanie, czy nawet samo dotykanie doprowadzało ją do szału. Dziewczyna zaczęła przeraźliwie piszczeć.
Kuba, Gotze i Lewandowski widząc tą scenę nie okazali współczucia, a jedynie zaczęli się śmiać. W końcu głos zabrał Lewy.
- Wszystko gotowe, chodźmy stąd wreszcie - ziewnął.
- No to idziemy - przytaknął Marco, z rozbawieniem odrywając swoje ręce od Oli.
- Najwyższa pora - jeszcze śmiejąca się Aleksandra spojrzała na zegarek. - Za pięć dwunasta.
- No to się zwijamy... i skromność skromnością - Robert strzepnął kurz z ramienia. - Ale ładnie nam to wyszło... - wszyscy zaśmiali się i opuścili salę, a Lewandowski spojrzawszy ostatni raz na dzieło, zgasił światło.
..........................................
Biba w następnym rozdziale, który myślę, pojawi się niedługo :D
I takie info, odblokowałam komentowanie dla anonimów :)
- No to oczywiście, że ogarniamy imprezkę - w oczach Kuby pojawiły się iskierki. - Robimy parapetówę a'la Borussia i przyjaciele, czy zniżamy się do poziomu projektu X ?
- Kuba - parsknął Gotze.
- Lepiej, jeśli ktoś spyta Ewy co o tym sądzi - rzekł Lewandowski. - Jeśli nie będzie chciała mu zorganizować czegoś innego, to wtedy robimy wspomnianą - wskazał na Błaszczykowskiego. - Parapetówkę...
Jakub uśmiechnął się tak, że kąciki jego nierozwartych warg dostawały prawie do linii nosa.
- Ale z babami, pewnie wymyśli coś innego - Kuba obniżył ton, starając się naśladować się kobiecy głos. - "Bo to jego urodziny, bo powinien je spędzić z rodziną, pewnie woli odpocząć". Ale i tak zrobimy dymną imprezę - rozmarzył się. - Duża miejscówka, stoły zastawione prowiantem i... skombinujemy jakiegoś dobrego barmana od kolorowych drinków.
Reus nie wytrzymał. Plasnął się w czoło, a jego wyraz twarzy sygnalizował stan pod tytułem "nie wiem czy się śmiać, czy płakać".
- Powiedzieć mu o imprezie, to jak dać Kojotowi z Looney Tones dynamit i postawić przed nim związanego strusia - powiedział Marco, przekręcając oczami.
- Zamknij się Woody Woodpeckerze - sarknął Kuba.
Reus chciał coś powiedzieć, ale w tej chwili wkroczył Robert:
- Będziemy się żreć, czy ktoś pojedzie do Ewy i zapyta ?
- No to ja mogę - wzruszył ramionami Błaszcz.
- Ty ? - Robert spojrzał na niego niepewnie. - Właściwie dobra, tylko ani słowa o Projektach X i innych, bo ją spłoszysz.
- Jest w ciąży, nie powinna się stresować - mruknął Gotze. - Dlatego delikatnie, bo zobaczysz, że się nie zgodzi.
- Wiem przecież - powiedział przedrzeźniającym tonem.
- Jasne - odrzekli chórem piłkarze.
- Wiemy, że wiesz, Kubusiu... ale wolimy przypomnieć - dodał zgryźliwie Reus.
Kuba wykrzywił się do niego, po czym odszedł i zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienek.
- Powinien dać radę - westchnął Lewandowski. - Ale i tak się boję.
Dzień później.
Ola stanęła zdyszana. Za chwilę obok niej pojawiła się Ania. Zdjęła słuchawki, po czym zadowolone przybiły sobie piątkę. Znów przebiegły dłuższy dystans, co dało im niesamowitą dawkę endorfin.
Wczołgały się na ósme piętro i weszły do mieszkania Anki i Roberta. O dziwo, drzwi były otwarte, a przy stole w kuchni siedział Lewandowski z Reusem i Gotze.
- Witamy drogie panie - ucieszył się Mario. Ania i Ola spojrzały na siebie.
- Witamy drogich panów - odpowiedziały wesoło.
Męskie towarzystwo zarechotało.
- Idę się przebrać - zakomunikowała Stachurska. Olka skinęła głową, po czym spojrzała na Roberta.
- Coś taki nachmurzony ? - zaśmiała się.
- A tak sobie obgadujemy i dochodzimy do wniosku, że dziś gorąco - spojrzał na Mario.
Ola nalała do szklanki trochę wody, po czym usiadła przy stole obok piłkarzy.
- To nie zasłaniaj słońca - uśmiechnęła się. - Ktoś umarł ?
- Wiara Lewego - prychnął Reus. - Biedaczek się zamartwia nad imprezką z okazji urodzin Piszczka.
- A kiedy to..? - spytała Chmielewska.
- Jutro - chrypnął Gotze. - Jego żona zgodziła się na przyjęcie-niespodziankę, a wszystko przygotowuje Kuba.
Olka uniosła brwi i wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem.
- Ale to żart ?
- Chcielibyśmy - powiedział Reus.
- Pozwoliliście mu ? - zdziwiła się. - Jest niezastąpiony, to fakt, ale...
Marco westchnął.
- Tak, wiemy, że to najgorszy błąd z naszej strony - oparł twarz na ręce. - Ale się trochę posprzeczaliśmy (jak zwykle) i samo wyszło - spojrzał na nią poważnie. - Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale zabronił nam się mieszać w organizację.
- To nieźle - Ola upiła łyk wody ze szklanki.
- Może ty z nim pogadasz ? - zaproponował Robert.
- A co ja mu powiem ? - roześmiała się. - Hej, Kuba, wszyscy wiemy, że lepiej będzie, jeśli ktoś ci pomoże... bo chcemy uniknąć rozpętania trzeciej wojny światowej ?
- Najlepiej by było - zarechotał Reus.
- W zasadzie to tak - zwróciła uwagę, że chłopaki dziwnie się jej przyglądają.- Tak, wiem dlaczego nie chcecie, żeby Kuba organizował tą imprezkę sam, bo mimo, że jest w porządku, to jest zbyt narwany i źle się to skończy. Tak, bez obaw, znam go trochę - spojrzała na nich przymrużając oko. Tak nietypowo. Zdaniem Reusa, bardzo rozkosznie. Była taka prosta, delikatna i najzwyczajniej naturalna. Mówiła to co myślała, a dla Marco było to coś wręcz niespotykanego. Częściej zdarzało się, że dziewczyny uśmiechały się do niego, bo był "bogatym piłkarzem". Przez to słyszał to, co chciał usłyszeć. Caroline nie odzywała się do niego od grilla u Błaszczykowskiego, a i on nie miał najmniejszej ochoty rozpoczynać rozmowy i kolejny raz przepraszać za to, że cieszy się życiem, a nie tylko zadręcza jej problemami.
- To pogadasz z nim ? - spojrzał na nią błagalnie Lewandowski.
- W porządku, ale jedziecie ze mną - rozkazała.
- No to komu w drogę - ucieszył się Gotze, po czym panowie bez zająknięcia wstali i ruszyli w stronę drzwi.
- Poczekajcie na dworze chwilę - rzucił Lewy w stronę Gotze i Reusa, po czym zwrócił się do Oli. - Tylko powiem Ani, że jedziemy. A i przede wszystkim, impreza dla Piszczka jest od przyjaciół, więc może też będziesz ?
- No nie wiem - westchnęła Ola.
- Co ci szkodzi - wzruszył ramionami. - Nie zanudzisz się.
- Co do tego nie mam wątpliwości - zaśmiała się. - Pomyślę.
Lewandowski uśmiechnął się do niej.
Olka ubrała buty i zeszła na dół, gdzie obok terenowego samochodu Lewego czekali Marco i Mario.
- Czeka cię spore wyzwanie - zaczął Reus, zwracając się w stronę dziewczyny. - Kubie nie jest tak łatwo przemówić do rozsądku.
- Do czego ? - parsknęła Chmielewska.
- Fakt, nie pomyślałem - zaniósł się śmiechem, a Ola i Mario mu zawtórowali.
- Tak czy siak, prawdopodobnie już utonął w tym wszystkim, więc zbyt trudno nie będzie - stwierdziła.
- Utonął, a my pójdziemy z nim na dno, skoro wszystko ma być gotowe na jutro - zaśmiał się Marco.
- Sprzęt do nurkowania, butla tlenowa - puściła mu oko. - Coś się wymyśli.
W tej samej chwili pojawił się obok nich Lewandowski.
- No to jedziemy - powiedział, nie przejawiając szczególnego entuzjazmu.
Dziesięć minut później byli już na miejscu. To tu, w budynku na rodzaj magazynu, miała się odbyć jutrzejsza impreza. Z przodu budowla wyglądała dosłownie - jak magazyn. Jednak gdy wkroczyli do środka okazało się, że jest to całkiem przytulna salka ze ścianami w beżowym odcieniu i drewnianym parkietem. Ola rozejrzała się. Z lamp wiszących na suficie zwisały serpentyny, miejscami pojawiło się kilka powieszonych balonów, a w rogu sali stało kilka stołów i krzeseł. Wtem dostrzegła Błaszczykowskiego, który donosił kolejny stolik do sterty. Zbliżyła się do niego.
- O, Olusia - ucieszył się Kuba. - Co ty tu robisz ?
- Przyjechałam zapytać, co ty tu robisz - przetarła jego czerwony ze zmęczenia policzek. - Nie potrzebujesz pomocy ?
Nic nie odpowiedział, jednak jego spojrzenie wyrażało wszystko.
- Dlaczego nie wziąłeś nikogo ze sobą ? - spytała zatroskana.
- Wszystkim było wygodniej się kłócić, że się narwałem na zrobienie tej imprezy i poszła kłótnia - widać było, że jest zdenerwowany. - No to myślę, nie będę się prosił jak królewny majaczą.
- No dobra, widzę jak jest - skomentowała Chmielewska. - Ale sam nie dasz rady tego w jeden dzień zrobić, odsiecz jednak się przyda.
- Dzięki mała - rozczochrał jej włosy, gdy ta pokazała mu język.
Ruszyła otworzyć drzwi, a do środka weszło trio, które przyjechało tu razem z nią. Chłopaki podeszli do Kuby, po czym odbyły się jakieś chyba piłkarskie przeprosiny, to znaczy panowie "wywalili sobie z bara" na zgodę.
- To co robimy ? - wytoczył Gotze.
- No to tak - Błaszczykowski oparł dłonie na biodrach. - Trzeba wnieść resztę stołów i jakoś ustawić, żeby je nakryć to rano się wyśle Agatkę z Ewą, Anię z Olą może też, poza tym zrobić jakiś napis w stylu "Sto lat Piszczu" i jeszcze wykorzystać to - ziewnął i wskazał na pudło z dekoracjami. - A bym zapomniał, na zapleczu jest pełno prowiantu, barman zamówiony, ale DJ by się przydał.
- Znam gościa z jednego klubu, mogę go ściągnąć - zaproponował Gotze, mocno zdziwiony dokonaniami Kuby.
- O, no to dawaj - skinął głową Błaszczykowski. - Oluś zrobi napis, a my lecimy ze stołami.
Gdy Lewy i Mario poszli za Jakubem, Reus szepnął do Oli:
- Tego się nie spodziewałem - wygiął usta w podkówkę i wytrzeszczył oczy.
- Mnie też zamurowało - przyznała cicho blondynka.
Kuba obrócił się w ich stronę.
-Troll, chodź tu, nie uciekniesz - zagrzmiał.
- Nie odważyłbym się - odpowiedział Reus i ruszył w jego stronę, posyłając Olce serdeczny uśmiech. Swoją drogą, to ten jego uśmieszek wydawał się Oli ciepły i przyjemny. - Ale jeszcze raz nazwij mnie Trollem, to pożałujesz - pogroził Kubie, który w reakcji donośnie się roześmiał, prowokując Marco do oddania ciosu. Za chwilę jednak zniknęli za drzwiami, pozostawiając Olę samą. Dziewczyna chwyciła za brystole leżące obok pudełek, dokompletowała nożyczki i ołówek, po czym rozpoczęła wykonywanie liter, które miały zawisnąć na ścianie. Gdy chłopaki sprawnie ustawili wszystkie meble, zabrali się za rozpakowywanie dekoracji. Ola oderwała się od pracy.
- No dobra, gotowe, teraz trzeba to przypiąć - oświadczyła.
Bez chwili zastanowienia, Marco podszedł do niej.
- Damy radę we dwoje - stwierdził, podstawiając drabinę.
Gdy zawisło już "Wszystkiego najlepszego", był problem z powieszeniem "Łukasz!", gdyż tynk był w tym miejscu o wiele twardszy.
- Patrz jak się wbija te gwoździe - powiedziała Ola.
- No patrzę - Reus założył ręce.
- Żartowałam - zaczęła się śmiać. - Nie patrz, to się źle skończy.
- Zaryzykuję - zamyślił się. - Zawsze lubiłem thrillery z rozlewem krwi.
- Tyle, że to jest horror - chrypnęła. - Klasyczne zakończenie, jak już się wydaje, że wszyscy ocaleli, to zjawia się opętany dzieciak i zabija ich parasolką, czy tam jakąś laską.
Marco wybuchnął śmiechem.
- W naszym wypadku młotkiem lub szpilką, ewentualnie gwoździem - dodał rozbawiony.
- Sam wybierz, czym chcesz to skończyć - zaśmiała się kończąc wbijać ostatnią literkę, bo oczywiście, pozostałe przywiesił Marco. - Oglądam za dużo horrorów, już mi się mózg lasuje.
- Młotkiem będzie szybciej - zadrwił Reus. - Chociaż, w horrorach zawsze męczy się swoją ofiarę, więc może szpilką - poruszył brwiami.- A w tej twojej przenośni to ja mam być "opętanym dzieciakiem", tak ?
- Wybacz, na ducha Zymytryka się raczej nie nadajesz - zachichotała.
- Założysz się ? - Po tych słowach zbliżył się do niej i zaczął ją niemiłosiernie łaskotać. Tak okropnie, z impetem wykrywając najwrażliwsze punkty na jej brzuchu, których uciskanie, czy nawet samo dotykanie doprowadzało ją do szału. Dziewczyna zaczęła przeraźliwie piszczeć.
Kuba, Gotze i Lewandowski widząc tą scenę nie okazali współczucia, a jedynie zaczęli się śmiać. W końcu głos zabrał Lewy.
- Wszystko gotowe, chodźmy stąd wreszcie - ziewnął.
- No to idziemy - przytaknął Marco, z rozbawieniem odrywając swoje ręce od Oli.
- Najwyższa pora - jeszcze śmiejąca się Aleksandra spojrzała na zegarek. - Za pięć dwunasta.
- No to się zwijamy... i skromność skromnością - Robert strzepnął kurz z ramienia. - Ale ładnie nam to wyszło... - wszyscy zaśmiali się i opuścili salę, a Lewandowski spojrzawszy ostatni raz na dzieło, zgasił światło.
..........................................
Biba w następnym rozdziale, który myślę, pojawi się niedługo :D
I takie info, odblokowałam komentowanie dla anonimów :)
Hahahah, Reus jest niesamowity :D
OdpowiedzUsuńDobrze że następny niedługo, bo nie mogę się tego melanżu doczekać ^^
Cały czas nie daje mi spokoju, jak ty to zrobisz z Olką i Piszczem. Zakładam, że będą razem, ale Łukasz ma żonę i nie mogę rozkminić co ty tam wymyśliłaś. Tzn, mogę, ale moje pomysły są z kosmosu, żaden się nie nadaje :D
Czekam na nowy!
http://prawdziwe-przeznaczenie.blog.pl/2013/08/19/rozdzial-xiv/
Zapraszam w wolnej chwili ;)
okej, przeczytałam dokładnie bohaterów i już rozumiem.
UsuńNo widzisz, my to perfidne jesteśmy. Tak męczyć biednego Łukasza, żonę mu uśmiercać, toszto szczyt podłości!
UsuńNo ale cóż :D
Nie wiem, co napisać... Zacznę od tego, że jestem słaba w komentowaniu, więc będzie trochę bez ładu. Wow, dziewczyno! Świetne opowiadanie. Wpadłam na nie, wpisując w Google 'Sara Piszczek' i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Przede wszystkim dlatego, że świetnie piszesz! Po drugie piszesz o Borussii. O Piszczku,którego bardzo cenię i szanuję, a poza tym wielbię i kocham. :D Dobra, dobra... Przeczytałam wszystko jednym tchem i to z takim zainteresowaniem i skupieniem, że zaschło mi w gardle. Najbardziej podobają mi się fragmenty z piłkarzami BVB, musiałam powstrzymywać ataki śmiechu, żeby przypadkiem nie obudzić domowników. Ach, ten Marco... Wyobrażam sobie jego wzrok wlepiony w Olę. Wątek Ewy i Łukasza jest bardzo tajemniczy, czuje się to napięcie, chociaż niby wszystko jest jasne. Późna godzina, słowo mi uciekło, przepraszam. :D Absorbujący, fascynujący... Czytam to opowiadanie z przyjemnością, uciekając już w dół monitora, bo chcę wiedzieć, co za chwilę się wydarzy. To pierwsze opowiadanie od kilku lat, które naprawdę chcę czytać. Brakowało mi 'tego czegoś', dzięki czemu nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału. U Ciebie to znalazłam, za co Ci dziękuję. Czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji pragnę Cię zaprosić na mojego bloga - www.by-mara.blogspot.com - również piszę o Borussii, jednym z głównych bohaterów jest Łukasz Piszczek, dodaję Twoje opowiadanie do zakładek u mnie + subskrybuję :) będę wdzięczna za komentarz, także brakuje mi motywacji do dodawania kolejnych rozdziałów.
Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie, ale to będzie raczej życzliwa krytyka, wyłapałam kilka literówek, ale to naprawdę szczegóły, które często zanikają nam w całości i są przypadkowe :) Borussii a nie Borussi oraz , mimo że a nie , mimo, że.
Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :*
~ Mara
Dziękuję za garść ciepłych i bardzo motywujących słów, to naprawdę miłe i cieszę się, że pozytywnie odbierasz to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZa uwagi również dziękuję - bo faktycznie jest kilka błędów i wynika to z tego, że piszę ciągiem, a potem sprawdzam po łebkach. Postaram się to wyeliminować :)
Na Twojego bloga na pewno zajrzę.
Pozdrawiam ;)
hehe bez dziewczyny jednak się nie da, jestem niezmiernie ciekawa tej imprezki. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńNo świetnie. AAaaaa się nie mogę doczekać imprezy :D Piszesz poprostu suuuuuuuuuuper , bardzo przyjemnie się czyta. Piszczek i Ola ? A czy Łukasz przypadkiem nie ma żony ? Dobra nie wiem jak to zrobisz ale napewno będzie ciekawie ...:) Buuziaki :**
OdpowiedzUsuńP.S. Wiem że nie powinnam tutaj ale wystartowałam z nowym opowiadaniem o Łukaszu Piszczku. Pojawił się już prolog i rozdział I wkrótce :*
http://mijamyyyyysie.blogspot.com/
39 year old Software Test Engineer III Griff Candish, hailing from Cookshire enjoys watching movies like Blood River and Fashion. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Duesenberg SJ Roadster. Widok na strone wydawcy
OdpowiedzUsuń