sobota, 27 lipca 2013

Część IV - Zobaczysz, wszystko się ułoży

I'd like to make myself believe
That planet Earth turns slowly
It's hard to say that I'd rather stay
Awake when I'm asleep
Cause everything is never as it seems
          Owl City - Firefiles

Aleksandra powoli otworzyła zaspane oczy. Okazało się, że sprawcą pobudki jest budzik dziewczyny. Wyłączyła go uderzeniem w przycisk.
Po wczorajszym seansie "Nigdy w życiu" i winie dziewczyny zaległy w łóżku Oli.
- Kochanie... - Wymruczała Stachurska wtulając swoją głowę w brzuch Chmielewskiej - zostańmy tu dziś, nic nas nie pogania.
- Wiem skarbku, ale chyba muszę wstawać do pracy - ziewnęła delikatnie. - W pierwszy dzień nie wypada nie przyjść, nie sądzisz ?
Stachurska zawiesiła się na chwilę z miną zbitego psa.
- Robert to palant - wymamrotała wreszcie swoim chrypliwym głosem. - Pewnie nie wrócił na noc i się schlał. Bo chyba zauważyłby, że mnie nie ma. Prawda ? - powiedziała takim smutnym tonem, że to było aż do niej niepodobne.
Olka westchnęła.
- Nie wiem gdzie go wcięło, ale lepiej dla niego, jeśli będzie miał dobrą wymówkę - pogłaskała Stachurską po głowie. - O ile chce żyć oczywiście. Nie dzwonił ?
- Nie - odparła bez namysłu Ania.- I zanim spytasz, nie mógł tu wejść i zobaczyć że jestem, bo zamykałyśmy drzwi. Nic kretyna nie usprawiedliwia, nic - obróciła twarz chowając ją w pościeli.
- No to misiu, dorwiemy go potem i wybierzemy taką formę tortur, jaką tylko będziesz chciała - Ola potargała przyjaciółce czuprynę. - On jeszcze nie wie, jak ważną dla siebie rzecz wystawia na próbę.
- Właśnie - Stachurska podniosła głowę. - A może on mnie już nie kocha ? - spojrzała na Olkę śmiertelnie poważnie.
- Głupoty gadasz - Chmielewska pokręciła głową. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
```````````````````````````````````````
Łukasz złapał budzącą się Ewę za rękę. Małżonka spojrzała na niego ciepło.
- Ehh - westchnęła. - Co ty ze mną masz - zaśmiała się.
- Coś, czego za nic nigdy bym nie zamienił - podniósł jej rękę do ust i pocałował.
W tym samym momencie na salę wszedł lekarz.
- Pani Piszczek ? Jeśli wszystko będzie dobrze, to wieczorem panią wypiszemy. Gorączka wynikła z ciąży i nie ma powodów do obaw. Zaś osłabienie to wina niedoboru witamin - oświadczył lekarz. - Jak się pani odżywia ?
Łukasz spojrzał na Ewę zaniepokojony.
- No... normalnie - przeniosła zdziwiony wzrok z lekarza na męża. - To znaczy, tak jak zwykle.
- Ma pani niedobór witaminy K, C i B. Ograniczyła pani spożywanie jakichkolwiek składników ?
- Nie, nic z tych rzeczy - odpowiedziała zdecydowanie. - Ostatnio miałam mniejszy apetyt, ale jem tak jak zawsze.
Lekarz uśmiechnął się.
- To dobrze, bo pielęgniarka zaraz poda śniadanie. A pan, panie Piszczek, mogę na chwilę ?
- Oczywiście - Łukasz spojrzał pogodnie na Ewę i lekko upuścił jej dłoń.
Gdy wyszli na korytarz, mężczyzna spoważniał.
- Panie Piszczek, proszę mi powiedzieć, czy zauważył pan u żony jakieś zaburzenia żywieniowe ?
- Nie! Nic z tych rzeczy - odparł ochryple.
- Bardzo ważne, żeby teraz to pan dopilnował, czy żona faktycznie je tyle, ile powinna. Rozumie pan ?
- Oczywiście - zapewnił.
- To dobrze - uspokoił się lekarz. - Gdyby jednak były jakieś problemy, niech pan dzwoni - wręczył Łukaszowi wizytówkę.
- Dziękuję - kiwnął głową obrońca.- Mam jednak nadzieję, że nie będzie potrzebna.
- Oby panie Piszczek, oby - powiedział entuzjastycznie mężczyzna.
```````````````````````````````````````
Pfff... - obślinił się Błaszczykowski. - O so chosi ?
Przed nieskładnie leżącym na podłodze Kubą stała rozwścieczona Agata.
- Pojechałam do Polski na tydzień, a Ty robisz imprezę ? I to jak mam wracać ?! - oburzyła się.
- Oj Ahatko... - wymamrotał przez język - Nie sość sięęę.
- Nic nie mów... - spojrzała na wylegującego się na kanapie, prawdopodobnie upojonego Lewandowskiego i kilku innych delikwentów na fotelach, w podobnym do Roberta stanie. - Daj spokój...
Kuba zdołał jeszcze zapamiętać, że jego żona odwróciła się na pięcie, zabrała nosidełko z Oliwią i wyszła.
- Heh, zostawiła walizkę, nie muszę za nią biec. Hehehe, ale ze mnie kretyn. I dupek, heee. - bełknął, po czym jego głowa znów opadła.
```````````````````````````````````````
Ola zamknęła za sobą drzwi ośrodka. Jak na pierwszy dzień, to wypadła całkiem nieźle. Czuła się zadowolona. Póki co nie przyjmowała klientów, a tylko przyglądała się jak robi to jeden z dietetyków. Poza tym oswajała się z nowym miejscem pracy i poznawała pracowników. Teraz jednak jej myśli pochłonęło coś innego: najgorsza wciąż była kwestia podłamanej Ani. Ola zaopatrzona w słuchawki i sportowy strój przyśpieszyła, zaczynając biec. Mogła dojeżdżać do domu autobusem, ale póki jest ciepło, postanowiła wybrać bieg. Lekko zdyszana dobiegła do domu, wzięła prysznic i przebrała się. Nie zwlekając wyszła na korytarz i podążyła do drzwi obok. Przycisnęła dzwonek.
- No witam po pierwszym dniu w pracy, żyjesz ? - zaśmiała się Anna wskazując ręką, aby Olka weszła.
- Względnie - Ola puściła jej oczko.
W kuchni za stołem siedziała Agata trzymająca dziecko na kolanach.
- Ola, dobrze pamiętam ? Cześć! - Błaszczykowska wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny.
- Tak, Agata ? Kopę lat - uścisnęła jej dłoń.
- No, dawno się nie widziałyście, ostatni raz chyba jak Aga była na moich urodzinach ? - przypomniała sobie Ania.
- Dokładnie, wtedy chyba nawet pierwszy raz - uśmiechnęła się Olka.
- No, ale Robert faktycznie był wczoraj u męża Agutki na popijawie. Teraz zrobimy obu reprymendę - Błaszczykowska i Stachurska spojrzały na siebie wymownie.
- Hooo, no to ja się już w to nie wtrącam - podniosła ręce Chmielewska. - Ale nawet mi ich szkoda.

..........................................
Na razie ślimaczę akcję, ale spokojnie - to cisza przed burzą, bo ciąg dalszy już mi się kotłuje.
Kolejne opowiadania na pewno będą dłuższe. W wakacje będą się pojawiać nieregularnie, ale musicie mi to wybaczyć bo nie jestem w domu :) Każdy jeden komentarz to dla mnie spora motywacja do napisania kolejnej części, dziękuję wam ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz