Komm mit mir und bleib bis morgen wach
Ich nehm deine Hand und fliege davon
Denn ich habe vor erst morgen
wieder zu komm.
Die Atzen - Atzin
Stachurska rozejrzała się: najpierw w prawo, potem w lewo, po czym głębiej westchnęła. Ruszyła żwawym krokiem w stronę kasy biletowej stadionu, sygnalizując kiwnięciem głowy, aby Aleksandra podążyła za nią. Obie stanęły naprzeciw wyglądającego zza lady mężczyzny. Ten podniósłszy się spojrzał na szatynkę z zadowoleniem. Swoją drogą, był bardzo wysoki. Śmiało dwa metry.
- No hej Hans – zaczęła po niemiecku Anna. – Wejściówka jak
zwykle, tylko tym razem jeszcze dla koleżanki – uśmiechnęła się, wskazując na
Olę.
-
Ohmm… - mruknął kasjer. – Interesujące, koleżanka naszej Lewandowskiej.
-
Hejże, wolnego! – burknęła, póki co, Stachurska.
-
Żadnej Lewandowskiej, my tylko wchodzimy na lewo – zaśmiała się Aleksandra. - Ale może kiedyś…
Anka
spojrzała wilkiem na przyjaciółkę, a kasjer nie krył rozbawienia.
-
Miłe panie, życzę dobrej zabawy – wyszczerzył się.
```````````````````````````````````````
-
Piszczor, dziś idziemy do Kuby na pomeczowe. – Oliver Kirch spojrzał na
nieprzytomny wzrok kumpla. - Piszczor ? – potrząsnął go za ramię.
-
Co ? – obrońca oderwał wzrok od wieszaka.
-
Stary, wszystko okej ? – zmarszczył brwi blondyn. – Próbowałem ci powiedzieć,
że idziemy do Błaszcza na pomeczowe, ale skoro nie chcesz…
-
Nie wygłupiaj się – powiedział ironicznym tonem Piszczek. Oliver dostrzegł, że jego
źrenice się rozszerzyły. – Ale nie idę,
ustaliłem z Ewą, że wrócę do domu po meczu. I wszystko jest w porządku, tylko
symulowałem koncentrację – wystawił Kirchowi język. Ten jednak wyraźnie nie był
przekonany.
-
Niech ci będzie. Pogadamy o tym później – przygryzł wargę Oliver .
Łukasz
pokiwał głową z uśmiechem i oddalił się. Jednak w miarę kolejnych kroków,
uśmiech na jego twarzy zanikał. Wiedział, że Kirch go wyczuł, i że teraz będzie
musiał z tego wybrnąć.
-
Zatem panowie – zaklaskał w dłonie Klopp. – Do dzieła, sto procent gry i dajcie
z siebie wszystko. Hannover nas nie zaskoczy.
-
Alles klar! – wrzasnęła dziko cała szatnia.
```````````````````````````````````````
Borussia bez problemu pokonała
Hannover 96, zdobywając dwa gole. Bramkarz Dortmundu nie dał im szans na
strzelenie chociażby jednego gola, pomijając już, że obrona skutecznie
niweczyła ich plany dotyczące wykonania konkretniejszej akcji. Nie był to
pierwszy mecz, na którym była Chmielewska. Wcześniej bywała na spotkaniach
Legii Warszawa, która zdobyła jej serce. Z całych sił kibicowała temu klubowi.
Dortmuńdczycy również zrobili na niej spore wrażenie. Widziała wcześniej kilka
ich meczów w telewizji, ale z niczym nie mogło się równać podziwianie ich na
żywo. Właściwie zdziwiło ją, że Piszczek postanowił zaprosić ją na mecz. Z
drugiej strony, to całkiem miły gest. Wcześniej nie myślała tak intensywnie o tym,
jak odnajdzie się w Dortmundzie. To po prostu wynikło nagle. Przyszło jej
oddalić się od rodziny i Warszawy, a rozpocząć zupełnie nowe życie w Niemczech.
Potrzebowała zmian, inaczej nie mogła osiągnąć stabilizacji. Burza w jej życiu
już się skończyła, miała nadzieję, że koszmar ostatnich dwóch lat już się nie
powtórzy. Jej życie przeplatało się ze studiami i bieganiem do szpitala, gdzie
o życie walczyła jej matka. Dla Oli najważniejsza jest rodzina, więc fakt, że
poświęcała się głównie dla mamy, wcale nie dziwi. Na szczęście dziewczyna miała
obok Konrada. Mimo, że prawnik jest jeszcze bardziej zapracowany niż ich ojciec,
to był dla Olki wsparciem. Z kolei tata odizolował się przepadając w wir
pracy i obowiązków. Tak widocznie było mu łatwiej. Konrad jednak, był
niezastąpionym bratem. Co prawda, Ola łatwo popada z nim w konflikty, ale
ogólnie tworzą całkiem zgrane rodzeństwo. Jak twierdzi Anastazja Chmielewska,
matka obojga – „Dwie blondynki powinny się rozumieć”. Tak też było. Walczyli o
zdrowie starszej Chmielewskiej i po części, wygrali w tej walce. Kobieta
powróciła do dawnego funkcjonowania, mimo, że problemy z sercem czasem wciąż dają o
sobie znać. Ich ojciec oczywiście, gdy żona wróciła do domu, wyszedł się z
amoku pracy. Te dwa lata nie należały do najłatwiejszych dla Aleksandry, ale
udało się. Gdy mama wyzdrowiała, a prywatne problemy dziewczyny się rozwiązały,
postanowiła coś zmienić. Natrafiła się dobra okazja… i teraz jest w
Dortmundzie. Po zamknięciu rozdziału choroby matki, skończeniu z toksycznym
związkiem oraz uporaniu się z sesją, zaczyna się coś nowego. Jednego była
pewna. Miała rodziców, Konrada, Anię oraz Kingę.
- Osa! – Krzyknęła Aleksandra.
Anka popatrzyła na przyjaciółkę z ukosa. – Nie pamiętasz ? – Wskazała na
trenera Borussi. – To on był półtora roku temu na meczu Lecha.
- Że Klopp ? – Stachurska
zamyśliła się. – Aaaaa…
- Wszystko jasne – wyszczerzyła się
Olka.
- Dobra łebku, chodź do szatni,
dogadam się z Robertem – skinęła głową, zgodnie ze swoim zwyczajem. Do szatni dostały się bezproblemowo. Widząc Anię ochroniarze
jedynie się uśmiechali. Gdy dotarły, Stachurska zajrzała do szatni piłkarzy.
Robert pojawił się obok niej w oka mgnieniu. Odeszli porozmawiać na bok. Za chwilę z szatni
wyszedł ubrany już, w przeciwieństwie do Roberta, Piszczek. Uśmiechnął się na
widok Oli.
- O, cześć – wybełkotał. –
Fajnie, że przyszłaś. Mam nadzieję, nie jesteś zła, że nie zaprosiłem Cię
osobiście ? – walnął głupawy uśmiech.
- Nie żartuj – przechyliła
roześmianą twarz. – Tak w ogóle, to dzięki, że o tym pomyślałeś.
- I jak wrażenia ? – zapytał
niepewnie.
- Nie wiem jak to robicie, ale
emocje buzują. – westchnęła. - A co do akcji w ostatniej minucie, kopnęłabym tą
23-kę za faul.
Piszczek zaśmiał się.
- Zapamiętam, oddam mu na
rewanżowym – pokiwał głową. – Czyli się podobało ? – przygryzł wargę.
- Jeszcze pytasz ? – udała
oburzoną.
- Rozumiem, rozumiem –
zachichotał. – Może pojawisz się jeszcze kiedyś ?
- Chyba możesz na to liczyć. Poza
tym, spójrz na nią – Aleksandra wskazała na Ankę, która wymownie gestykulowała
Robertowi przed nosem. - Ona sama na
trybunach psychicznie nie wyrobi.
Piszczek zaśmiał się głośno. Ola
zwróciła uwagę na jego uśmiech. Był bardzo przyjemny i delikatny, wręcz
idealny. Zresztą, sam Łukasz nie pozostawiał nic do życzenia.
Ola pokiwała głową.
- Hmm… - zaczął Piszczek, trochę
poważniejąc, ale nadal było mu wesoło. – Wszystko przed tobą, pewnie nie jest
ci łatwo się tu zaklimatyzować ? – spytał, zanim zdążył ugryźć się w język.
Trochę się otworzył, ale ujdzie…
- Jestem na etapie zmiany planu
dnia – wygięła wargę. - Póki co jest
różnie, ale dam radę.
- W to akurat wierzę – obarczył
ją ciepłym spojrzeniem. – Jeśli chcesz, to oczywiście możesz na mnie liczyć –
mimo niepewności i zwiększonego stężenia adrenaliny we krwi po meczu, przeszło
mu to jakoś przez gardło. Nieśmiały Łukasz, gdzie jesteś ?
- Dzięki – czuła, że lekko się
rumieni. – Na pewno się jeszcze zobaczymy.
- Na pewno – znów strzelił
banana. – To…- urwał, bo w tej chwili
przeszła obok nich raczej zdenerwowana Stachurska.
- Tak, do zobaczenia – rzuciła
pogodnie Ola, po czym popędziła w stronę oddalającej się przyjaciółki.
- Ania ? Co jest ? – chrypnęła
Olka.
- Znów się pożarłam z Robertem -
zaciskała zęby wymawiając jego imię.
Olka spojrzała na nią błagalnie,
jednak ze współczuciem.
- Nie wiem, ostatnio nie ma dla
mnie czasu – stanęła i skierowała wzrok w dół.
- Ehh… - westchnęła Ola – dobra, tu się nie będziemy
rozklejać. Dom i wytrawne ?
- Jak ty mnie dobrze znasz –
podniosła głowę.
```````````````````````````````````````
- Zdrowie – Dziewczyny wzniosły
toast. Upiły kilka łyków.
- To właściwie nie jest tak, że
on się jakoś zmienił – zaczęła Anka. – On mnie po prostu olewa. Mówi, że wróci,
a potem idzie do Kuby. W ogóle, tylko treningi. Najczęściej wraca do domu i
idzie spać. Po co mnie tu przywoził ? Gdybym była w Polsce, to by przynajmniej
tęknił.
Olka przyjrzała się przyjaciółce
badawczo. Położyła łokieć na fotelu, a dłonią podparła głowę.
- A to czasem nie jest tak, że on
jeszcze sam nie ogarnia ? Sama mówiłaś, że będzie miał z tym problem –
przypomniała. – Tu akurat rozumiem jego ból.
- Mam to samo, przyjechaliśmy tu
we dwoje. Właściwie przypadkiem we troje. To mnie najbardziej dobija, zero
zrozumienia z jego strony – zaczęła nerwowo obracać kieliszek.
- A rozmawiałaś z nim ? – Ola zrozumiała
wszystko z jej wyrazu twarzy. – Może nie było kiedy, ale chyba powinnaś mu to
wyrzucić.
- Dziś to zrobiłam – utkwiła wzrok
w winie. - Chyba widziałaś…
- Piszczek mnie zagadał,
aczkolwiek widziałam – zastanowiła się. – Może daj mu trochę czasu ? Rano
porozmawiaj z nim na spokojnie. Byle znowu nie było tego, co opowiadałaś, że chłopaki
zrobili dziś.
- Taak – pociągnęła. – Ale należała
mu się taka pobudka.
- Mhm – prychnęła rozbawiona
Chmielewska.
- Ej, a że co, Piszcz cię zagadał
? – zmieniła temat Ania.
- Nic konkretnego –
odpowiedziała.
- Jutro będę to roztrząsać –
zagroziła karateka. – Oglądamy „Nigdy w życiu” ?
- I niech ten 4323456 seans
będzie niczym pierwszy, ulotny raz – Ola wzdrygnęła się. – Yhm, nie za mocne to wino kupiłaś ..?
- Do dna! – rozkazała Stachurska.
```````````````````````````````````````
Piszczek przekroczył próg domu.
Rozejrzał się po pomieszczeniach, ale Ewę zastał dopiero w kuchni. Siedziała z
głową schowaną w rękach. Gdy wszedł, opuściła je.
- Coś nie tak ? – zapytał lekko
wystraszony.
- Nie, nie martw się – roześmiała
się. – Głowa mnie trochę boli, ale zaraz przejdzie.
- Długo tu siedzisz ? – usiadł na
krześle obok niej i złapał ją za rękę.
- Nie – odparła beznamiętnie.- Jak
poszło na meczu ?
- Dobrze, wygraliśmy – uśmiechnął
się.
- Gratulacje, mój mistrzu –
pocałowała go w policzek, jednak jakby bez sił. Była blada, miała podkrążone
oczy i ciężko się poruszała.
- Zmierzyłaś sobie temperaturę,
wzięłaś coś na głowę ? – zmartwił się.
Przecząco pokiwała głową. Podał
jej termometr. Wskazywał 38,6 stopni.
- Masz gorączkę – teraz się
przeraził. Całe szczęście, że nie przyszło mu do głowy iść z chłopakami do
Kuby.
- Jedziemy do szpitala – położył palec
wskazujący na jej otwierających się ustach. – Nie ma ale.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://time-forlove.blogspot.com/
Pozdrawiam ;D
http://time-forlove.blogspot.com/
UsuńZapraszam do mnie na 7 rozdział.! ;)
Pozdrawiam ;*
kurde, szkoda, że Ewcia umrze. zapraszam do siebie i informuj o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuń