sobota, 18 maja 2013

Część I - Koty za płoty

Przemoknięte serca miast
I tylko Ty i ja
Szczęśliwi tym dniem
Bo chodź zapomniał o nas świat
Mokrzy od stóp do głów 
Nie tracimy nadziei
          Edyta Bartosiewicz - Opowieść

Kilkanaście miesięcy po prologu.
Lotnisko, Warszawa Okęcie.
Nagły trzask sprawił, że Aleksandra uniosła głowę znad książki Loyda C. Douglasa.
- Ku…chnia mać! – warknęła Anna. Kółko od jej walizki właśnie rozpadło się na kilkanaście drobnych elementów.  - Szlag mnie trafi, od trzech lat, to samo… przy każdym wyjeździe. Przy każdym! – kontynuowała histerię.
-  Też bym się ugięła, gdybyś na mnie władowała tyle ubrań – skomentowała Ola. -  Kinga powinna zaraz się pojawić, pomoże nam się zabrać z tą kaleką.
-  O wilku mowa – karateka dostrzegła biegnącą w ich stronę Laskowską.
-  Jestem! – wydyszała. – Ania, mam coś dla ciebie.
Ta spojrzała na nią pytającym wzrokiem. Po chwili Kinga wyjęła  ze swojej torebki paszport, wręczając go Stachurskiej.
- Ożesz… - wybełkotała przez zęby Ania – Kindżuś, co ja bym bez ciebie zrobiła ? Powiedz, że masz jeszcze zapasowe kółko od walizki…
- Znowu ? – parsknęła śmiechem, zwracając się w stronę Oli – ona zginie w tym Dortmundzie.
- Jeśli nie z mojej ręki, to nic jej nie grozi. No, chyba że Robert się pokusi.
- Lewandinho będzie nieporadny, bo musi się oswoić z Borussią. Dwóch rodaków, a on twierdzi, że będą jakieś kłopoty. Panikarz jeden – pokręciła głową Ania. – A ty Oluś się nie ciesz, bo też masz robotę. Ten ośrodek sportowy jest całkiem blisko stadionu, więc może go jakoś ustawisz.
- Ja tam mam być dietetykiem, a nie psychologiem – przypomniała Chmielewska.
- Bogu dzięki – sapnęła Kinga – nikt by nie uwierzył, że siniaki nabił piłkarzom psycholog.
Wszystkie wybuchnęły śmiechem, lecz przerwał im go komunikat:
Pasażerowie lotu 142, Warszawa Okęcie – Dortmund Airport proszeni są o wejście na pokład.
Nie zostawiajcie mnie – skrzywiła się Laskowska. Dziewczyny spojrzały na nią z żalem. Żadnej z nich nie było łatwo na myśl o rozstaniu, ale wiedziały, że decyzja zapadła. - Telefony minimum co dwa dni i pełne raporty o najnowszych zdarzeniach – powiedziała zdecydowanie.
Dziewczyny jednocześnie przytaknęły, po czym rzuciły się w jej objęcia.
- Przyjedziemy, gdy tylko będzie okazja – zapewniła ją Ola. - Ejże, co wy odstawiacie, kleicie mi się tu ? Proszę was, pożegnajmy się po męsku!
- Przyganiał kocioł garnkom – zaśmiała się Anna, widząc potok łez spływających po policzkach Olki.
- Dobra dziewuchy – westchnęła Kinga. Wycałowała każdą osobna, po czym patrzyła, jak machają jej idąc korytarzem w stronę samolotu.
Podróż upłynęła dziewczynom w mgnieniu oka, Olka pogrążyła się w lekturze, a Ania usnęła ze słuchawkami na uszach. Gdy znalazły się na lotnisku, zauważyły machającego im Roberta, obok którego stał jakiś blondyn. Podążyły w ich stronę z uśmiechem.
-  Robuuuuś! – Ania wpadła w ramiona ukochanego. – Uff, wreszcie mamy tą podróż za sobą. – obróciła się w stronę blondyna. – Cześć Łukasz, mam rozumieć, że z tęsknoty postanowiłeś przyjechać tu z Robertem?
- Kurczę, rozgryzłaś mnie – roześmiał się blondyn. – Nie spałem kilka nocy na samą myśl o tym, ale moje marzenie się spełniło – kontynuował z wyraźnym rozbawieniem w oczach. – A tak całkiem serio, to Robert mnie podwozi – wyszczerzył się.
- Wiedziałam – pociągnęła nosem – A właśnie, chyba nie znasz mojej przyjaciółki ? To jest Olka – wskazała na blondynkę.
- Cześć, bardzo miło poznać, jestem Łukasz – podał Oli rękę. Dopiero teraz dostrzegł dziewczynę. Miała delikatne rysy twarzy, miejscami było na niej widać malutkie piegi. Już na pierwszy rzut oka zauroczyła piłkarza.
- Też się cieszę, jak już Ania wspomniała, jestem Ola – chwyciła za jego wyciągniętą dłoń, uśmiechając się lekko.
- Ja też się bardzo cieszę, ale już stąd chodźmy – ponaglił Robert, zarzucając na ramię torbę Ani i chwytając za jej walizkę.
Łukasz zwrócił się w stronę Aleksandry.
- Daj, pomogę ci z tym troszkę.
- Dzięki, poradzę sobie – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nawet nie żartuj – spoważniał Łukasz. Olka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nic nie mówiąc, podała mężczyźnie torbę.
- No cóż, dziękuję - mrugnęła oczami.
- Daj spokój, to nic takiego. Jeśli mogę spytać, co cię ściągnęło do Dortmundu ?
- Hmm, dostałam pracę w tutejszym ośrodku sportowym.
- Naprawdę ? To całkiem niedaleko Signal Iduna Park, więc chyba będziemy się widywać – posłał jej uśmiech. -  Czym dokładnie masz zamiar się tam zająć ?
-  Jestem dietetykiem, więc będę katować ludzi różnymi dietami – wygięła wargę. – No, o ile ktoś się będzie pojawiał.
- Z tym raczej nie będzie problemu – zapewnił.
Gdy dotarli do samochodu, Robert otworzył bagażnik. Z trudem zmieściły się w nim „toboły” dziewczyn. Gdy ruszyli, Lewandowski i Piszczek zaczęli rozmawiać o jutrzejszym meczu. Pomarudzili trochę, momentami ich narzekania doprowadzały dziewczyny do śmiechu. Po jakimś czasie Robert zatrzymał samochód.
- Dobra, ja uciekam – powiedział Piszczek – do zobaczenia!
- Cześć – odparły dziewczyny.
- Nie zaśpij jutro – Lewandowski posłał mu ironicznego całusa.
Znów ruszyli, rozmawiając w międzyczasie o różnych drobnych kwestiach, typu pojemność szafy, o co bardzo martwiła się Stachurska. Po piętnastu minutach byli już na miejscu.
- To jest centrum miasta ? – zdziwiła się Ola. – Jakoś tu nader spokojnie.
- To nie Polska, jest już późno, wieczorem nie ma tu ruchu – wyjaśnił Robert.
- Poradzę sobie z tym jakoś – uśmiechnęła się Ola – tylko to ósme piętro...
- Pocieszę cię, nie ma windy – wyszczerzył się. – Idźcie, ja jakoś wtoczę te walizy na górę.
Wzruszyły ramionami i ruszyły na owe ósme piętro.
- Przynajmniej możemy sobie darować poranną gimnastykę – westchnęła Stachurska.
- Oj tak – Ola wsparła się na jej ramieniu. – Od kiedy na jednym piętrze jest tyle schodów ?
Anna zachichotała i wyjęła z torebki dwa pęki kluczy, wręczając jeden Oli. Stanęły przed numerami 27 i 28. Ania widziała już te mieszkania, ale Ola podziwiała je tylko na zdjęciach. Były całkiem przytulne. Mieszkanie Oli różniło się od mieszkania Ani i Roberta tylko wystrojem, rozmieszczenie pokoi było identyczne. Chmielewskiej przypadło do gustu, gdyż było, jak twierdziła "takie akurat". Hol był raczej niewielki, do ściany był przymocowany wieszak, a w rogu stała półka na buty. Dalej było już tylko lepiej, mieszkanie nie było ani zbyt duże, ani zbyt małe. Sypialnia i kuchnia najbardziej spodobały się dietetyk. Po chwili Robert przyniósł Oli bagaże, za co dziewczyna mu podziękowała. W oka mgnieniu wparowała też Stachurska, patrząc na Olę wymownie.
- Idziemy spać – powiedziały chórem, w reakcji na co Robert zaśmiał się głośno.
...........................................................................................
Tak oto, jest część pierwsza. Zapraszam do komentowania :)
Legia mistrz, Legia mistrz, Legia mistrz ! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz