Spotkam się z Bogiem na szklanki dnie,
Spojrzę mu w oczy, spytam czy wie,
Jakby się poczuł gdybym to ja
Zabrał mu wszystko, wszystko co ma.
Video - Kryzysowy
Załamał mu się grunt pod nogami. Stał teraz sam obok niedawno zalanego, marmurowego pomnika. Wiatr ostro dawał się we znaki, jednak on nie zwracał na to uwagi. Oparł się o pień pobliskiego drzewa i zwyczajnie osunął się w dół. Wbił paznokcie w korę i zaczął krzyczeć, by zabić rozrywający ból. Zaczął przecząco kręcić głową, że to nie prawda, że to tylko głupi sen. Nie wierzył. Nie mógł się z tym pogodzić. Już prawie oszalał. Zbyt doskonale pamiętał jej błękitne oczy i rytmiczne bicie serca, aby móc zapomnieć. Położywszy na jej grobie białą różę w delikatnym płaczu nieba i zrywającym się wietrze, chciał się pożegnać. Wiedział, że odchodzi i wiedział, że dla swojej córki będzie musiał normalnie żyć. Tak jak do tej pory, zupełnie normalnie. Jednak nie był pewien, czy będzie potrafił...
- Gdzieś ty był? - Piszczek próbował przemknąć przez salon niezauważony, jednak jego matka dała się w ten sposób oszukać tylko raz, a w dodatku parę lat temu, gdy wracał w nocy z imprezy.
- U Kuby - westchnął i usiadł obok niej na kanapie. - A gdzie mogłem być?
- Nie kłam koteńku, brewka ci pyka - spojrzała na syna.
- No...
- No?
- Na cmentarzu...
- Ducha czekałeś, czy co?
- Można tak powiedzieć - odchrząknął.
- Synek... chodź tu - zrzuciła z siebie koc i rozwarła ramiona, a Łukasz bez słowa sprostowania się do niej przytulił. - Chcesz porozmawiać?
Łukasz zarzucił nogi na kanapę i oparł głowę na ramieniu matki.
- Ciężko mi mamuś - pocałował ją w czoło. - I nie mogę przestać myśleć o tym, co powiedziała matka Ewy - Piszczek przetarł oczy.
- Nie wiem co w nią wstąpiło - obruszyła się Halina - zawistna zawsze była, owszem, ale teraz przegięła.
- Mówisz jak Kuba - stwierdził. - Żebym tylko nie musiał się po sądach ciągać, to ostatnie czego bym chciał.
- To Kuba mówi jak ja, mój drogi - poprawiła go dystyngowanie, ale jednocześnie śmiesznie. Ten ton był u niej charakterystyczny, pełen ciepła, a jednocześnie ironii. Ta kobieta bezbłędnie potrafiła łączyć ze sobą te dwa elementy. - Pojadę z tobą do Niemiec i pomogę ci zająć się Sarą.
- Jesteś wielka - oczy Łukasza zajaśniały. - Wystarczy do świąt, później coś wymyślę.
- Dłużej z tobą nie wytrzymam - uszczypnęła go w policzek. - 20 lat się męczyłam, padł limit.
- Vice versa.
Oboje się roześmiali. Nastała chwila ciszy, którą przerwał Łukasz.
- Nie chcę już nikogo tracić - mruknął. - Najpierw ojciec, teraz Ewa...
- Jak zmarł twój ojciec... - westchnęła.
Łukasz spojrzał na matkę pytająco.
- Zostałam sama, nie widziałam w niczym sensu. Wiesz... Twój ojciec był. Zawsze, pomimo wszystko. A nagle go zabrakło. I wszystko przestało się dla mnie na chwilę liczyć. Ale zostawił tyle po sobie... Mam przecież ciebie.
- To prawda.
- Tylko błagam - pogłaskała go po głowie - nie zamykaj się w sobie. Spójrz na Sarę, to jakaś część Ewy. Chcą ci ją zabrać co prawda...
- Jaka motywacja, dzięki mamo - zaśmiał się pod nosem.
- Nieważne - roześmiała się. - Ważne, że powinieneś o nią zadbać.
- Masz rację - stwierdził Łukasz. - To teraz najważniejsze. Tylko... boli.
- Blizna zostanie, ale rana się zagoi.
- Muszę wreszcie zacząć zapisywać twoje złote myśli - zaśmiał się.
- Cicho - skarciła go żartem.
- Mamuś - z dziecięcą miną usiadł na swoich łydkach - a zrobisz mi watę cukrową?
- Chryste panie - Halina złapała się za głowę - Tobie od siedmiu lat to urosło chyba wszystko oprócz mózgu.
- A kochasz mnie? - Wygiął usta w podkówkę.
- Proszę mi nie zadawać takich pytań o trzeciej w nocy, jestem prawie niepoczytalna.
- Ja wiem że kooochasz - pocałował ją w policzek.
- Maszynka do waty jest na strychu, niebieskie pudełko... - westchnęła pani Piszczek.
- Wiedziałem, że kochasz - uśmiechnął się szeroko i pobiegł na górę. Halinie od razu stanął przed oczami obraz jej męża, gdy jeszcze dwa lata temu obdarował ją identycznym uśmiechem. Śmiejące się oczy, wysoko uniesione policzki, z którymi stykały się kąciki ust i czoło, na którym zawsze pojawiały się maleńkie żyłki.
- Jest - Łukasz wyrwał Halinę z zamyślenia. Udał się powolnym krokiem do kuchni i postawił pudło na stole.
- Trzecia w nocy... - wydukała.
- Dziecko wstaje dopiero za trzy godziny, mamy czas - uśmiechnął się.
```````````````````````````````````````
- Ola! - Blondynka usłyszała za plecami krzyk Ani. - To nie ma sensu, nie idź tam.
Chmielewska się zatrzymała.
- Nawet jeśli coś wie, to może to obrócić przeciwko tobie - kontynuowała Anka. - Kiedyś miał z Adamem dobre stosunki. Rozprawa dopiero za trzy miesiące - jęknęła. - Mamy czas, coś
wymyślimy, Konrad jest z nami, Ola... - nalegała Stachurska. - Wiem, że się uparłaś, ale nie idź tam.
Chmielewska westchnęła.
- Powiedz to Kindze, ciekawe, czy jak kochany Adaś wywali ją z mieszkania, to będzie tak kolorowo. A po trzech latach z Danielem wiem, że jest dupkiem, nie mam zamiaru podpisywać cyrografu...
- Nie podoba mi się to. Jeszcze o tej porze?
- Wcześniej raczej go tam nie spotkam.
- Jak chcesz - poddała się Anka. - W razie czego dzwoń.
Ola zeszła do metra. Warszawa nie zamiera nawet o drugiej w nocy, wciąż kręciło się tu kilka osób. Gdy dojechała na miejsce, weszła do tłocznego lokalu na rogu ulicy. Ostre światło i zapach spoconych ludzi, od których się tu roiło, nie umilał jej poszukiwań. Nie widziała nigdzie Daniela. Chłopaka nie było na jego zaszczytnym miejscu przy barze. Za to kilka metrów dalej, za winklem, spostrzegła pijanego Adama ze znajomymi.
- Za nadchodzące bogactwo - syn zmarłego Laskowskiego wzniósł toast.
- Adasiu, a gdzie jest to mieszkanie? - Zapytała jedna z blondynek siedzących na ogromnej kanapie.
- Apartamentowiec na Pradze, jak tylko wygramy proces, to będzie nasze, dzióbku - pogłaskał blondynkę po policzku.
Chmielewskiej skoczyło ciśnienie. Adam z pewnością mówił o mieszkaniu Kingi. Olka włączyła nagrywanie.
- Nie jest twoje, że musisz wygrywać? - Dziewczyna wyglądała na skonsternowaną.
- Kochanie, to formalność - pocałował ją w czoło. - Jest drobny zapis o rozdziale majątku, ale chory, więc nam to w niczym nie przeszkodzi.
- Mój gangsterze, tak własnego ojca załatwić... - pociągnęła go za koszulę.
- Patryk wszystko wykonał, z mojej strony była to tylko krótka instrukcja - spojrzał na z pozoru nieśmiałego, chudawego blondyna, który siedział nieopodal. - Ale robotę dzięki mnie dostał, trzeba to było jakoś odrobić - poklepał go po ramieniu.
Ola poczuła, jak ktoś łapie ją za bluzę. Za chwilę popchnięto ją do przodu z taką siłą, iż nie była w stanie postawić oporu.
- Patrzcie, kto was tu podsłuchuje - zaśmiał się wielki, umięśniony mężczyzna w dresie.
- Naprawdę? - Parsknął młody Laskowski. - Nieładnie Olu, nie spodziewałbym się tego po tobie - pogroził jej palcem. - Komóreczka, widzę, że nagrywasz?
- Za to ja widzę, że się dobrze bawisz - odpowiedziała - ciekawe jak długo.
- Trzy miesiące jeszcze skromnie, później dopiero zacznę - zarechotał. - A tak serio, chcesz to wykorzystać?
- Nie, chcę posłuchać twojego głosu, kręci mnie - sarknęła z ironią i przerwała nagrywanie.
- Cięty języczek - syknął. - To znaczy... możesz wykorzystać, ale ja dostanę mniejszą karę niż ten tu - wskazał na cherlawego blondyna. - A ty możesz na tym bardzo stracić, bo widzisz... Moi kumple za kraty nie pójdą.
- Czy ty mi grozisz? - Parsknęła.
- No... masz rodzinkę, i chyba lubisz ją mieć, co nie?
- Poczekaj - ponownie włączyła dyktafon. - No, lubię mieć rodzinę.
- Wtopa, kluczowy moment przegapiłaś. Nie wiem o czym mówisz - zaśmiał się szyderczo. - Ale nie pcha się nosa w nie swoje sprawy. Pożałujesz, chyba, że usuniesz to nagranie - szepnął jej do ucha.
- Nie boję się - uśmiechnęła się sztucznie.
- Oby jak najdłużej - zaśmiał się - ale przemyśl moje słowa. Lepiej sobie odpuść i zachowaj to dla siebie, bo... bo różnie może być.
- Dzięki za radę, zawsze byłeś dla mnie autorytetem - sarknęła. - Nie licz, że ci się uda - obróciła się na pięcie.
Laskowski patrzył, jak Chmielewska odchodzi, lustrując ją.
- Dobra sztunia - powiedział do swojego znajomego w dresie. - Ale zbyt pewna siebie.
- A jak Daniel coś jej chłapnie?
- Swoje już słyszała, niezły mętlik zrobi to im wszystkim - uśmiechnął się do siebie. - To nam daje przewagę. A Daniela chyba najlepiej unieszkodliwić małym szantażem.
```````````````````````````````````````
Konrad spojrzał na Olę zatroskanym wzrokiem.
- Siostra, Ty żartujesz? - Rzucił jej jabłko. Nic nie odpowiedziała. - No dobra, nie molestowałabyś mnie o siódmej gdybyś żartowała.
- Chyba faktycznie za bardzo się w to angażuję - ugryzła kawałek owocu. - Ale to przypadek, szukałam przecież Daniela...
- Przeznaczenie - Konrad wytrzeszczył oczy.
- Nie drażnij mnie - syknęła żartem.
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział.
- Mam się bać?
-
Możesz. Come on - wskazał ręką, aby poszła za nim.
Wsiedli do auta, a pięć minut później byli już pod mieszkaniem rodziców. Zadzwonili i weszli do środka.
- Dzieci moje kochane! - Anastazja wycałowała rodzeństwo. - Chodźcie dalej, idealnie trafiliście, gramy z tatą w pokera. Herbaty?
- Tak - Ola próbowała zebrać szczękę z podłogi. Spojrzała na Konrada. - Kiedy się pogodzili? - Szepnęła.
- Niedawno - zaśmiał się prawnik. - Ktoś nie przyjechał, więc wziąłem to na siebie.
Chmielewska pokazała mu język.
- Zapowiada się ostry początek niedzieli... - parsknęła.
.........................................
Na początek przepraszam za zaległości w czytaniu Waszych blogów, ale nie jestem czasowa. Postaram się nadrobić! :)
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście ;p
Awawaw ile mozna czekac, no ile?
OdpowiedzUsuńNa moj komentarz (ten wlasciwy) musisz troszke poczekac bo padam na twarz i nic madrego nie napisze o tej godzinie.
Takze, ten. Oczekuj!
Otóż tak, na początku muszę się wyżalić, gdyż nie wiem co się właściwie stało. Usunęłaś bloga i go przywróciłaś (Bogu Dzięki), coś mi się laptop zepsuł i pisało że blog usunięty, czy po prostu mi się przyśniło. Bo ja już naprawdę zaczęłam być w złym stanie. Ola i Łukasz jeszcze nie zaczęli romansować, a Ty usuwasz bloga? To by była zbrodnia.
UsuńCo do rozdziału, musiałam go przeczytać drugi raz, bo w natłoku emocji zapomniałam o co chodzi.
A więc, uwielbią mamę Piszczka. Ta kobieta to skarb. A gdzie lepiej będzie Łukaszowi jak nie u mamy? Powinna mu dać solidnego kopa żeby się ogarnął, pozbierał i nie pozwolił odebrać sobie Sary.
A Ola na pewno mu pomoże, gdy rozwiąże swoje problemy. Ten cały Adaś... trochę głupi, ja na jego miejscu zabrałabym Olce to nagranie. Więc albo jest pusty, albo zbyt pewny siebie. Najgorsze co mu może przyjść do głowy, to skrzywdzić Chmielewską.
Mam nadzieje, że nikomu nic się nie stanie, a Ola i Łukasz wreszcie zaczną się... tego.
Oki, to ja weny życzę.
Całuję <3
Trafiłam tu przypadkiem, ale nie żałuję. Opowiadanie zajebiste, czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://sila-jednosci.blogspot.com/
Super :) Niedawno znalazłam tego bloga i jestem bardzo zadowolona ;) Serdecznie zapraszam na mój blog. Jestem w trakcie pisania. http://brokenheart-robertlauren.blogspot.com Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńOd czego zacząć?
OdpowiedzUsuńNo więc.. Opowiadanie jest cudowne. Masz bardzo ciekawy i wciągający styl pisania. Jak dla mnie to nawet profesjonalny. Szczerze to opowiadanie znalazłam dziś rano i się zakochałam. Historia jest inna od wszystkich. W żadnym jeszcze się z taka nie spotkałam. Mam nadzieje że nowy rozdział pojawi się do konca roku, bo już nie mogę się doczekać.
)Tak wiem nie powinnam tu) Zapraszam do siebie na opowiadanie o Wojciechu Szczęsnym football-live-and-love.blogspot.com
Zly link xd http://football-life-and-love.blogspot.com/?m=1
Usuńkiedy next???? zapraszam do mnie http://zatraceniwsobie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńooo, kogo ja widzę :)) bardzo się cieszę, że dodałaś rozdział! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem (norma), no i co mogę napisać...
Mnie oczywiście najbardziej wkręca wątek Piszczka(proszę, więcej, więcej!).
Zastanawiam się, co wymyślą rodzice jego zmarłej żony,, Postać jego mamy - cudownie ujęta, ukazuje się obraz przesympatycznej kobiety, która dla syna jest w stanie zrobić wszystko i, mimo że wyraźnie nie do końca pogodziła się jeszcze ze śmiercią męża, jest typem człowieka, który będzie starał się sprawić, żeby inni zapomnieli o swoich troskach.
Ola? Hmmm... Ładnie budujesz napięcie, zaczynam obawiać się, że komuś może stać się jakaś krzywda...
Pozdrawiam, życzę weny, a przede wszystkim chęci do pisania, wiem jak to jest dodawać po długiej przerwie z tą niepewnością 'czy ktoś tu jeszcze zagląda, czy jest sens', i do następnego! :)
(Mara ~ http://by-mara.blogspot.com/)
Będzie tu jeszcze coś? :(
OdpowiedzUsuńBędzie dalej? 😢
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania! :)
Usuń